piątek, 28 marca 2014

Tartowy wypiek Mamy Martynsien i przemyślenia na temat jak to dzieć dobrze ma :)

Kiedyś byłam totalnym beztalenciem kulinarnym( kto widział ten wie). Żyłam na kisielu i nawet wodę potrafiłam przypalić. 
Któregoś dnia coś gdzieś mnie oświeciło,ugotowałam jedną rzecz,drugą ... i teraz jesteśmy na etapie,w którym Mama i Kubuś to UGoToWaNi :) 
Mama Martynsien dziś piekła tartę pierwszy raz w życiu :) Kubuniu trochę zawodził ,w sumie było tak: Mama gotuje ,Bączkowy płaczkuje<;p>,ale jakoś w końcu się udało.

 Efekt końcowy tarty wyglądał tak:




Efekt na talerzu tak natomiast:




Efekt pojedzeniowo-końcowy zaś tak :


:)




Tak patrzę swoje na to moje Dziecię i myślę sobie,że mu  tak troszeńkę zazdroszczę. Że spać może kiedy tylko chce( a tego nie robi). Że tyłek wożą wszędzie i pieszo nie musi popitalać :). Że nie ma osób,którego go za coś nie lubią,którym przeszkadza, którzy coś od niego chcą. Że jest facetem też mu zazdraszczam i teraz w ogóle nie żałuję,że jest chłopcem! Może nie o to chodzi ,że facetom w życiu łatwiej,że nie będzie się męczył z okresem i nie będzie musiał przeżyć bólu porodowego. Chodzi bardziej o to,że facet z reguły twardo stąpa po ziemi, nie jest przewrażliwioną histeryczką i tapety na buźkę nie musi nakładać. Choć o tyle będzie miał łatwiej niż gdyby był dziewczynką. 
Fajnie ma ten mój Synuś . I w ogóle mały dzieć fajnie ma.Szkoda,że o tym nie wie.Gdyby wiedział doceniłby to co mu dają i jak po tyłku całują. Bo potem będzie tylko gorzej...aż przyjdzie moment,w którym stwierdzi : "Jak ja bym się z tym moim Dzieckiem zamienił... i jak jak mu troszeczkę zazdroszczę"...


MM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz