środa, 26 lutego 2014

Człowiek człowiekowi wilkiem,Matka Matce wilkołakiem.

Absurdalne treści wpisywane na tablicę fejsikową przez jego użytkowników osłabiają mnie czasem.Pokonało mnie już wstawienie przez jedną taką zdjęcia potłuczonego lustra i ubolewanie nad tym ile to lat nieszczęścia teraz będzie. Ludzie na fejsiku cuda robią( cuda na kiju nawet ) : od załatwiania interesów swoich po brudów pranie. Widziałam już niejedno,ale to jaki wpis zobaczyłam dziś pobiło wszystko wcześniejsze na głowę.

Wpis zobaczyłam, ponieważ skomentowała go moja znajoma
( pozdrawiamy :)). 

Obywatelka X mianowicie( nie znam, jej szczęście, i poznawać nigdy nie chce) postanowiła na swoim wallu fejsikowym poobrażać obywatelkę Y. Wywnioskowałam,że obie są matkami i że X nienawidzi Y. X  napisała o Y ,że "chyba padnie hehe haha hihi", bo Y według niej nie radzi sobie z dzieckiem,z domem,z życiem chyba też. Y według X czeka na pomoc mamy swojej w gotowaniu i zakupach. X wcześniej też sama była,ale w przeciwieństwie do Y znakomicie radę sobie dawała-gotowała i sobie i dziecku i psu( BRAWO dla X!!!). Do tego wszystkiego pod tymi wypocinami X dodała,postanowiłam zacytować,no nie mogłam sobie odpuścić : " to nie matka to nieudacznik haha..." ( zachowałam oryginalną pisownię). Pod wpisem pojawiło się kilka komentarzy broniących Y. X nie odpuściła jednak. Stwierdziła elokwentnie,że przecież małe dziecko to tylko je i śpi. A Y nie powinna według X dzieci rodzić. 

...  (chwila odetchnienia).

Chciałoby się powiedzieć 'brak słów' i machnąć ręką. Nie zrobię  tego jednak. A cholera powiem co myślę!
Po pierwsze: jakim prawem i w jakim celu ktoś kogoś ocenia? Może ta mama po prostu potrzebuje tej pomocy? Może to wszystko ją przerosło?Może ma depresję poporodową? Może dzieć całe noce nie śpi i ona nie ma siły po prostu iść po bułki czy ugotować zupy?Czy tak ciężko znaleźć dla niej nutkę zrozumienia?...
Po drugie:gdyby się na ocenianiu skończyło. Nie no ,Polak by nie był sobą gdyby, oceniając ,przy okazji nie obraził. Zaraz komuś od nieudaczników wymyślać.Nieudacznikiem jest dla mnie ten , kto powiedzieć prosto w oczy nie umie co myśli,ale żale swe na portalu społecznościowym wywala.
Po trzecie:małe dziecko przecież tylko je i śpi. Jasne. Nie każde wyobraźmy sobie. Moje nie spało prawie wcale. 
Po czwarte:nie każda mama jest taką idealna mamą jak obywatelka X. Mama to też człowiek,może czasem mieć gorszy dzień czy nie mieć czasu prania zrobić. 

Przykład fejsikowy nie jest jedyny. Sytuacji potwierdzających tytuł posta jest w internecie ogrom,wystarczy wejść na jakiekolwiek forum paretingowe.Co byś nie zrobiła znajdzie się ktoś kto skrytykuje,oceni,obrazi.

Drogie Mamy -trochę tolerancji. 
Każda z nas jest inna.Każde Dziecko jest inne. 
Każda ma swoje wady,przywary,chwile zwątpienia,gorsze dni. 
Nie oceniajmy książki po okładce.

A co do obywatelki X. Chciałabym by przeczytała ten post kiedyś.A poza tym radzę jej,by sprawdziła w słowniku czym jest tolerancja. I życzę ,by nikt nigdy jej nie oceniał.



MM.

wtorek, 25 lutego 2014

7 grzechów głównych Młodej Mamy.

Wydawać,by się mogło,że mnie jakaś katolicka aura dopadła. Spowiedź,teraz 7 grzechów. 
Nie,to tylko przypadek i gra słów.
Tym razem zastanowiłam się jakie 'krzywdeczki' może wyrządzić sobie samej młoda Mama( słowo 'krzywdeczka' pada u nas ostatnio ilość razy ponadprzeciętną- "Kubusiu nie rób mamie krzywdeczki", "Bączku! Robisz tacie krzywdeczkę!"). 

Krzywdeczka nr:

1)Młoda Mama tylko słucha,ale nie słyszy. Słucha swojej mamy,siostry,babci,sąsiadki,koleżanki z fejsika. Nie słyszy tego co jej podpowiada intuicja. A każda mama musi sama podejmować pewne decyzje,musi wziąć odpowiedzialność za nie,musi na swój sposób przeżyć swoje macierzyństwo.
Pamiętaj-to Ty jesteś Mamą. To Ty wiesz co najlepsze dla Twojego Dziecka. Słuchaj siebie.

2)Młoda Mama porównuje. I po co? Co Ci to da? Że synek koleżanki Aśki to siedział jak miał pół roku. A córka sąsiadki pani Basi w wieku 4 miesięcy miała 4 zęby. Bez sensu. 
Każde Dziecko rozwija się w swoim,dobrym dla niego tempie.Nie porównuj swojego Dziecka do innych.
Daj mu czas-będą zęby,będzie siedzenie,a nawet się nie obejrzysz jak gonić będziesz musiała,bo Ci na kopytnikach swoich wiać będzie!

3)Młoda Mama panikuje. Robiłam sobie tę krzywdeczkę juz nieraz. Płakałam jak się krew w pępuszku pokazała,histeryzowałam jak oczko ropieć zaczęło,chciałam jechać na pogotowie kiedy w Nowy Rok Mały miał podwyższoną temperaturę.
Teraz wiem,że najważniejszy jest spokój. Paniką nic nie zdziałam. I wiem,że łatwo powiedzieć,ale stan podgorączkowy czy biegunka to nie koniec świata.
Jeżeli się coś dzieje-usiądź,policz do tysiąca(1,2,3...,1000) i reaguj racjonalnie.

4)Młoda Mama jest Zosią-samosią na 102. Ja jestem taką Zośką. Wszystko chce sama,bo wydaje mi się,że sama zrobię to najlepiej. Tym samym nie raz wyręczam innych z ich obowiązków. Daj sobie pomóc jeżeli masz taką możliwość. Nie chodzi o to ,by ktoś robił coś za Ciebie,chodzi o to,by przyjąć czyjąś pomocną dłoń. Czasem się przydaje.

5)Młoda Mama nie wierzy w siebie. Jesteś najlepszą Mamą dla swojego Dziecka. Kochasz je z całych sił,dajesz mu to czego najbardziej potrzebujesz-czułość i bezpieczeństwo. Wierz w siebie. Po prostu.

6) Młoda Mama się zaniedbuje. Spotkałam ostatnio znajomą na ulicy. Urodziła niedługo po mnie. Może nie powinnam tego mówić,ale cóż...-nie wyglądała korzystnie. Przetłuszczone włosy związane w mysi ogon,gratis na głowie jakaś polarowa opaska. Brak jakiegokolwiek makijażu. Dresy,jakieś rozciapciane kapcie. Umęczona,zaniedbana,zniechęcona.Narzekała.Mówiła bez entuzjazmu,bez jakiejkolwiek radości czy uśmiechu. Nie twierdzę,że nie miała po prostu gorszego dnia. Nie twierdzę,że sama zawsze dobrze wyglądam. Nie. Po prostu wiem po sobie,że czuję się lepiej jeżeli nałożę na facjatę tapetę i mam najnormalniej w świecie umyte włosy. Zamiast podomowych dresisków załóż więc dżinsy. Wytuszuj rzęsy. Zadbaj o siebie. Zadbana Mama to piękna Mama. Piękna Mama to Mama uśmiechnięta. Mama Uśmiechnięta to radosne Macierzyństwo.I KONIEC.

7)Młoda Mama zatraca siebie. Bo najważniejsze jest Dziecko,bo mężowi obiad trzeba ugotować,bo pranie czeka w koszu. To najgorszy grzech jaki można popełnić. To największa krzywdeczka wyrządzona samej sobie. 
BĄDŹ SOBĄ. Bądź fajną Mamą z fajnym dzieciem. Ale przede wszystkim SOBĄ.






Moje Dziecko wie co dobre i ogląda "Slumdoga-Milionera z ulicy" :)




niedziela, 23 lutego 2014

Spowiedź matki -choleryczki.

U spowiedzi ostatni raz byłam nie pamiętam kiedy. I nie mówię tu o tej spowiedzi z puk-puk do ucha przypadkowego księdza. Mówię o takiej spowiedzi ,którą sama ze sobą przeprowadzę,ze swoimi własnymi małymi-wielkimi grzechami. 

Pamiętam dobrze moje 'gimnazjalne' 5 grzechów głównych ,po to ,by zdobyć podpis w książeczce.Zawsze te same.
Teraz wyspowiadam się inaczej. Nie jako nastolatka. Nie jako uczennica. Nie jako córka swojej Mamy.Nie jako siostra. Nie jako katoliczka.
Jako MAMA. 

Bywam zła na moje Dziecko.Pierwszy raz byłam zła gdy siedziało w brzuchu 11 dni dłużej niż powinno i ani mu się śniło wyleźć. Teraz bywam zła,gdy głowa mu sama leci ,ale nie uśnie , tylko walczy. Gdy nie je po ludzku tylko szarpie te cycki,bo sam nie wie czego chce. Gdy próbuje Go karmić czymś innym niż cycek,a ten zamyka usta na kłódkę i wywala kluczyk. 
Bywam zła na moje Dziecko.Grzech?

Czasem tak mi brak cierpliwości,że mam ochotę krzyczeć. Zawsze byłam w gorącej wodzie kąpana. Wszystko teraz zaraz już.Brak mi cierpliwości na tyle,że nawet jakaś nieuprana bluzka przebywająca sobie kulturalnie w koszu na pranie mnie denerwuje. Grzech?

Jestem największą choleryczką jaką znam. Nagadam się ,nagadam, nakrzyczę,nadenerwuję. Potem usiądę,chwile się zastanowię i jakoś nie umiem odpowiedzieć na to pytanie po co ja to robię. Szkoda przecież i tak zszarpanych nerwów.Grzech?

Furiatką bywam. To grzech.

Czepiam się. O byle co. Byle by się przyczepić. Okropne to-sama siebie chyba bym zamordowała. Teraz czepiam się Łukasza,pewnie za jakiś czas te męki będzie przeżywać Dziecko me.To też grzech.

Czasem marzę, by przespać spokojnie całą noc. By wypić butlę wina. By pobyć chwilę sama. Grzech?

Zdarza się,że jestem cholernie niesprawiedliwa.Że obwiniam kogoś za całe zło tego świata.Że bywam egoistką.

Nie umiem przyznać się do błędu. Głupie to.

Płaczę na zawołanie. I bez powodu i z powodu,że mam tysiące powodów.

Chyba nie stąpam twardo po ziemi. Grzech?

Uparta jak osioł. Jak najbardziej uparty osioł na tym świecie. Grzech?

Odkąd jestem Mamą moje Dziecko przysłoniło mi cały świat.
Może nie dostrzegam pewnych rzeczy? Może za to inne dostrzegam wyraźniej? Grzech?

Więcej grzechów- nie pamiętam.
Nie proszę o rozgrzeszenie.
Czemu? Bo może i jestem matką-choleryczką,matką-egoistką czy matką-uparciuchem. Jednak na tyle ile mogę i ile umiem staram się być najlepszą mamą ever.

Grzeszącą,ale KOCHAJĄCĄ.


MM.











sobota, 22 lutego 2014

piszę TO,bo...? / Bączkowe Piksele.

Zastanawiałam się o czym dzisiaj pisać cały dzień. Siadłam teraz przed komputerem i stwierdziłam,że napisze dlaczego pisze.

Blogów paretingowo-lifestylowych jest z miliard chyba. ŚWIETNYCH takich blogów chyba z milion. Nie zdawałam sobie sprawy z tego,znałam,przyznaję się,tylko kilka. Niektóre blogerki piszą tak,że się czyta jednym tchem. Nie tylko o kupach Dziecka i o tym jakich pieluch używają. Piszą o sobie,swoich pasjach i sposobie życia. 

Czemu ja pisze? I to też właściwie bloga paretingowego? 

A bo sprawia mi to frajdę.
A bo mam ochotę chwalić się całemu światu swoim (NAJ,NAJ) Synem.
A bo chciałam mieć coś 'swojego',do czego mogłabym usiąść wieczorkiem i się temu oddać w całości :P
A bo chciałabym dzięki temu poznać nowych ludzi.
A przede wszystkim dlatego,że to swego rodzaju 'pamiętnik' i nawet jeżeli przestanie mi to sprawiać radość i nie poznam tych ludzi i w ogóle przestanę blogować to zostanie mi fantastyczna pamiątka. I Bączkowemu również. 

 I nawiązując do chwalenia się to mała historia obrazkowa do posta gratis.

 BąCZKOWE PIKSELE :D






 

 
 
 MM.


 
 

 


 
 


 
 

piątek, 21 lutego 2014

kilka mamuśkowych przyjemności.

Bycie Mamą to praca w trybie 3-zmianowym,tyle że pracujesz na wszystkich 
3-ech zmianach.
Brak urlopu (ani płatnego ani bezpłatnego). 
Brak przerw i możliwości pójścia na L4.
Wynagrodzenie- NAJPIĘKNIEJSZY UŚMIECH ŚWIATA należący do Dziecka.

Każda młoda mamuśka wie,że ta fuszka do najłatwiejszych nie należy. Nie dosypiasz,nie dojadasz( bo jesz albo gorące albo już wystygnięte),potem podjadasz słodyczki,martwisz się już teraz podtrójnie,bo o dodatkowego obywatela także. Dlatego dobrze jest mieć jakieś przyjemności ,tak tylko dla siebie.

Podobno "Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne, albo powoduje tycie". Nie śmiem się nie zgodzić ;P

Ale jest kilka rzeczy(na szczęście legalnych,niekoniecznie niepowodujących tycia),które są dobre,które lubię,robię,bo najnormalniej w świecie "robią mi dobrze" :P :

Przyjemność 1) Wstajemy rano z Bączkowym.Oporządzamy ,jak ja to mówię Bączkowego( ubieranie,witaminki,kremowanko,te sprawy). Włączamy sobie Dzień Dobry TVN. Robimy kawkę latte ze spienionym mleczkiem. Lubię te nasze poranki. 
Na pytania pod tytułem : " Pijesz kawę karmiąc piersią?" albo wcześniejsze z czasów stanu błogosławionego : " W ciąży można pic kawę?" reaguję agresywnie i alergicznie.
Tak ,piję kawę. Piłam też w ciąży. Jedną dziennie,rozpuszczalną,z mlekiem. Nie jakieś fusy. Dla przyjemności. Bo uwielbiam. Jakoś mojemu Dziecku NIC nie jest. Koniec tematu.

Przyjemność 2) Serialomania. Uwielbiam. Mój najlepszy serial ever forever 
("Sześć stóp pod ziemią" <3 ) obejrzałam od dechy do dechy dwa razy. "Dexter" był uzależnieniem. "Gotowe na wszystko" robiły furorkę. Teraz czekam na nowych Greysów :) 

Przyjemność 3)Wyżej wspomniane słodyczki. Co ja poradzę,że kocham czekoladę? Uwielbiam,ubóstwiam,jestem czekoladową narkomanką. Basta.

Przyjemność 4) Ostatnio blog. Dopiero zaczynam tak naprawdę,ale cieszy mnie to. A to najważniejsze.

Przyjemność 5)Dobry film i lampka Carlo Rossi Rose. Niebo. 

Przyjemność 6)Gotowanie. Lubię to,a jeżeli mam dla kogo i jeżeli temu komuś smakuje to już w ogóle :)

Przyjemność 7) Na którą zupełnie nie mam czasu,bo jeżeli tylko wzięłabym ją do ręki zostałaby porozrywana na strzępy przez Syna mego,a mianowicie KSIĄŻKA. Z wielkiej litery,bo to 'rzecz' wspaniała. Uwielbiam zapach książek-potrafiłam nieraz wejść do księgarni ,otworzyć książkę i powąchać jej wnętrze. Żałuję,że teraz nie czytam na bieżąco tak jak kiedyś i postanawiam nadrobić.

Przyjemność 8)Obserwowanie każdego dnia jak mój Synek rośnie,jak uczy się nowych rzeczy,jak zachwyca się swoimi kolejnymi odkryciami ( na przykład "wow,stopa!" :D ) . 


To NAJLEPSZA PRZYJEMNOŚĆ.
Lepsza niż czekolada.



MM.

czwartek, 20 lutego 2014

http://kotdrwal.wrzuta.pl/film/7dg8U6tXylZ/hadde_du_gitt_jakken_din_til_johannes-


Obejrzeli? Poryczałam się,seriously. To eksperyment społeczny przygotowany w Norwegii przez SOS Wioski Dziecięce.

Oslo. Zimnica straszna(jak to w Skandynawii). Dzieciak siedzi na przystanku w samym sweterku.Trzęsie się z zimna. Ukryte kamery obserwują reakcje ludzi widzących chłopca. Najpierw są w szoku,pytają chłopca co się stało. A potem zdejmują kurtki,swetry,dają mu rękawice.

Wyobraźmy sobie sytuacje analogiczną,tyle że dziejącą się na polskiej ziemi.
Warszawa.Zimnica straszna( to może nie Skandynawia,ale też potrafi dać w tyłek). Na przystanku tramwajowym dziewczynka bez płaszczyka. Trzęsie się.
Ty.
Zdejmujesz kurtkę? Oddajesz swoje rękawiczki? Ile razy dziewczynka usłyszałaby "Gdzie jest kur... jej matka?". Nie raz i nie dwa. A w takiej sytuacji słowa nie pomogą,są na ten dany moment zbędne. Wystarczy gest. 
Ty. 
Zdjąłbyś tę cholerną kurtkę?...

Niesamowicie ruszają mnie takie rzeczy,jestem nadwrażliwa na krzywdę dziecka. Pamiętam kiedyś we Wrocławiu wracałam z Centrum Krwiodawstwa. Oddałam 450 ml mojego 0 RH+ . 8 czekolad oczywiście dostałam. Pamiętam stoję na przystanku tramwajowym,podchodzi kobieta z około 4-letnią dziewczynką. Dziecko zaniedbane,brudne,być może głodne,wystraszone. Kobieta podpita,ohydna,brudna,zła. Dałam dziewczynce 2 czekolady,jej radość-coś pięknego. Z dwóch czekolad,które dostałam za darmo. Mała rzecz,a cieszy. 

Nie ma nic gorszego niż brak reakcji,niż cholerna obojętność.
Dlatego zdejmujmy kurtkę kiedy trzeba. 
Zawsze.





MM.

środa, 19 lutego 2014

kilka gadżetów niezbędnych młodej mamie.

Powiedzmy,że już jesteś w stanie błogosławionym. Powiedzmy,że znasz już płeć dziecia. Powiedzmy,że akurat w H&M zaczęły się jakoś tak przypadkiem wyprzedaże( ciuszki mają extra i wyglądowo i jakościowo-POLECAMY z Bączkowym , jemu się dobrze nosi,mnie się dobrze pierze :) ).  Nie kupisz czegoś? Kupisz,kupisz,nie ma się co oszukiwać. Nakupujesz trochę rzeczy zbędnych ( ot prawda taka)-na przykład za dużo fatałaszków w rozmiarze 56,które dzieć założy raptem 2,3 razy,a potem będzie fatałaszek czekał aż w rodzinie czy u znajomych urodzi się inny dzięć i znowu posłuży na razów kilka.Ale nie kup. Jak? Da się? Kiedy to wszystko cudne,maleńkie,miłe w dotyku,patrzy na Ciebie i woła : "Na Twoim Dziecku będę się prezentować jeszcze lepiej" :D

Kupisz też dużo innych polecanych gadżetów,z których potem być może nie będziecie korzystać,ale co tam,polecali żeby mieć to mam :P

Ja mam kilka rzeczy,bez których nie wyobrażam sobie tych kilku miesięcy wstecz. I teraz też życia bez nich sobie nie umiem wyobrazić:

1)Pieluszek tetrowych zapas-nie tylko do buzi,do lekarza czy do podłożenia pod tyłek. Ja na przykład wycierałam Bączka( i wycieram nadal) tetrą po kąpieli. Takie rytuały się na wszystkich dzieciach u mnie w domu stosowało i jakoś przeniosłam ten zwyczaj na Małego. Mamy super ręcznik z kapturkiem z Pepco(też możemy polecić),ale jakoś owijamy się szczelnie pieluszką po kąpanku :)

2) Linomag i Linoderm Plus ( my stosujemy czerwony) -kremy dodupne i nie tylko dodupne produkowane przez "Ziołolek". Najlepsze na suchą skórę czy odparzenia. Sudocrem może im buty czyścić.Kupiłam największy ,bo polecany niby,a stoi i stoi i się raczej nie doczeka zastosowania.

3)Waciki kosmetyczne. Najzwyklejsze w świecie,takimi,którym wieczorem tapetę zmywam z facjaty. Kiedy Bączkowi się tyłeczek odparzał strasznie odstawiliśmy całkiem chusteczki nawilżane,które tylko podrażniały biedną chorą dupkę. Zwykła woda,waciki, pampersy oryginalne i dupeczka piękniutka! :) Chusteczek używam do ścierania kurzu z mebli. Seriously.

4)Gruszka do noska. Najnormalniejsza i najzwyklejsza. Pomogła bardzo podczas pierwszego( i ostatniego do tej pory na szczęście) katarku. Najpierw Bączkowy się bronił rękoma i nogami ,ale potem chyba zaczaił,że dzięki niej może lepiej oddychać.

5)I najważniejsze ,bez czego sobie nie wyobrażam i co powinno znaleźć się na każdej liście z wyprawką dla Dziecka. A mianowicie LEŻACZEK-BUJACZEK. Mnie leżaczek tyłek uratował. Nie zdawałam sobie sprawy,że to takie cudo cudowne i tak pomocne. Do czasu kiedy nie mieszkał z nami pan leżaczek nie mogłam się totalnie zorganizować( Kubuś chciał być non stop na ręcach a ja do 13 łaziłam w piżamie....,masakra). Od momentu 'wprowadzenia się' do nas bujaczka mogłam wreszcie cokolwiek zrobić w domu. Leżaczek= absolutne must have :)

I dowód na to: 


Pozdrawiamy z Bączkowym wszystkie Mamy,przyszłe i obecne :) Do jutra.


MM.



wtorek, 18 lutego 2014

każdy marzy by wygrać. i co dalej jeśli...?

Poszłam dziś specjalnie,nie przy okazji ,nie,nie, tylko specjalnie wysłać totolotka do sklepu. Pewnie jak co najmniej połowa społeczeństwa w tym kraju. W końcu nie ma to tamto-25 000 000 złotych piechotą nie wędruje.
 Babka przede mną też puszczała ( jak i facet przed tą babką oraz chłopak w czerwonej kurtce przed tym facetem). Wspomniana wyżej babka prawiła jakieś modły do pani obsługującej lotkową maszynę,coś w stylu " Puść Pani to chybił-trafił tak żebym to ja wygrała". Zaznaczyłam sześć 'swoich' liczb,wyszłam i w sumie sama zaczęłam modły ( takie małe modełki,taaaa...) odprawiać.
A co by było gdyby? A chyba bym się upiła najpierw,a chyba by do mnie nie dotarło,a pierwsze co to bym last minute na Malediwy wykupiła. Totalne szaleństwo marzeniowo-pragnieniowe mi się włączyło. 
Nagadałam się ,nagadałam,nawymyślałam( by the way się z Łukaszem pokłóciłam ze 4 razy) ,najpierw chciałam ,by te 25 milionków wygrało 25 osób ,po milioniku na głowę,potem i tak w końcu doszłam do wniosku,że żeby uszczęśliwić wszystkich ,którzy na to zasługują i których chciałabym uszczęśliwić to nie wystarczyłoby tego miliona. Potem Łukasz stwierdził,że jego życie pewnie straciłoby sens,bo on by nie wiedział co ze sobą zrobić gdyby pieniądze z nieba spadały. Potem znowu się pokłóciłam ,bo przecież ja bym wiedziała-mogłabym się uczyć języków,jeździć po świecie i pomagać potrzebującym. Potem jeszcze się nagadałam i tak w kółko.

A jeszcze potem zapomniałam,zeszło to ze mnie i stwierdziłam,że myśleć będę jak już trafię. 
A prawdopodobieństwo ,ze trafię jest przecież mniejsze niż to,że mnie "pierun czaśnie" :P 

Ale pomarzyć zawsze warto!Za marzenia się nie płaci dzięki Bogu,niejeden byłby już totalnym bankrutem gdyby było inaczej. 

I tak wspomnieniowo ,bo gdyby mnie kiedyś jednak 'pierun totolotkowy czasnął' to chciałabym znowu mieszkać nad morzem. 




P.S. Nie trafiłam szóstki w totka dziś,ale w lipcu zeszłego roku to trafiłam taką 'szóstkę', że ho ho... Jest ta 'szóstka' najlepsza na świecie i ma ksywkę Bączek :) I ma takie piękne stopytniki :
:)





MM.

poniedziałek, 17 lutego 2014

era rodzicielstwa 'leżącego' przeszła do historii.

Przeszła,bo rozpoczęła się era rodzicielstwa raczkującego. Już we wczorajszym poście zapowiedziałam temat, na który miało być dziś więc dotrzymuje słowa. 

Bo rodzicielstwo,poczynając od początku,można na kilka ważnych er podzielić.

Więc od początku:

1)ERA BRZUSZKOWA- era ważna głównie dla Mamy,bo dziejąca się nigdzie indziej jak w niej samej. 9 miesięcy życia brzuszkowego pewnego Pachniuszka,w języku medyczno-ginekologicznym nazywanego płodem. Pachniuszkowi w Mamie żyję się extra, dla Mamy wydarzają się momenty niesamowite,na przykład czucie ruchów Dziecka czy podglądnie podczas usg jak sobie pachniuszek różne ćwiczenia taneczno-gimnastyczne wykonuje. Era kończy się z takim impetem i hukiem jak stary rok przechodzący w Nowy ;) 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1 i ... PORÓD -Pachniuszek jest na świecie! :)

2)ERA NOWORODKOWA- zarówno dla rodziców ,jak i dziecia czas pełen emocji i strachu też. Pachniuszek wyszedł z brzuszka i jest w szoku. Nagle jest jasno choć było ciemno,widzi Mamę,a wcześniej ją tylko słyszał,poza tym miał stały catering niczym Siwiec Natalia-teraz trzeba jeść! A to wcale na początku nie jest takie łatwe. Rodzice natomiast przywożą Pachniuszka do domu ,patrzą na niego i mają 1000 myśli na minutę. To małe stworzenie to nowy członek ich rodziny-trzeba się tym Pachniuszkiem zająć tak, by było mu dobrze. Strachu co nie miara jest przy pierwszej kąpieli,przy przemywania pępuszka czy innych takich. Era trwa 4 tygodnie.

3)ERA NIEMOWLĘCA - trwamy sobie teraz w niej z Pachniuszkiem :) trwa do około 12 miesiąca życia. Dzieje się , oj dzieje :D

Można ją podzielić na :

a)era niemowlęca 'leżąca'- do pewnego momentu,około pół roku,Pachniuszek widzi świat głównie z pozycji leżącej. Na spacery jeździ w gondoli( choć moje Dziecko w gondoli szału dostawało i od około 4 miesiąca życia jeździ w foteliku samochodowym zamontowanym na stelaż wózkowy), stopniowo uczy się unosić sztywno główkę( choc mój Pachniuszek trzymał ją wysoko już na porodówce,czemu nie mogły się nadziwić ani położne i pielęgniarki ani my :P ), potem lubi leżeć na brzuszku( z tej perspektywy więcej widzi), w końcu tak kombinuje ,by usiąść.

b) era niemowlęca ' raczkująca'- w pewnym momencie Pachniuszkowi przestaje wystarczać  ten metr kwadratowy,którym dysponuje siedząc w jednym miejscu. Siedzisz sobie,kawę pijesz,skoki Stocha w Sochi oglądasz i nagle....PACHNIUSZEK się przemieszcza. Tak kombinował,że się udało :) Nawet nie wiesz kiedy jest koło przedłużacza z kablami albo pod regałem z książkami i z najniższej półki sobie leżącą tam torebeczkę na prezent zdejmuje ;) 
ZACZĘŁA SIĘ ZABAWA! :) Od tej pory włączam tryb turbo-oczno-dookoła-głowowy i ganiam Pachniuszka po pokoju :)


O kolejnych erach, na przykład erze wstawania czy stawiania pierwszych kroczków na pewno napiszemy. 

I potwierdzenie taneczno-gimnastycznych umiejętności Pachniuszka w brzuszku,czyli zdjęcie mojego Dziecka z usg w 3d,kiedy to nogę na czole trzymało:






MM.


niedziela, 16 lutego 2014

Jak wychować człowieka o wysokim poczuciu własnej wartości?...

Dzisiaj mi wrzucono. Wrzucono mówiąc mi,że mam niskie poczucie własnej wartości. W sumie to powiedziano mi prawdę w oczy,ja to potraktowałam jako 'wrzutę'. Czymś to moje zaniżone poczucie jednak jest spowodowane. Ale nie o mnie ma być tylko o tym jak wychować małego człowieka tak ,by kiedyś nie był mną. By był kimś kto wie,że jest wiele wart. 

Prawda jest taka,że oszalałam całkowicie na punkcie mojego Dziecka. Gdybym mogła to wysmarowałabym Go bitą śmietaną i zjadła. Już w tym momencie( a jest dzieć niemowlakiem prawie 8-miesięcznym) nie umiem powiedzieć mu 'nie'. A nie chcę wychować małego egoisto-terrorysty więc się muszę tej sztuki naumieć.

Muszę postarać się być wobec mojego Syna asertywna i konsekwentna,ale jednak wpoić mu fakt,że samoocena jest ogromnie ważna i ważne, by była wysoka. Nie zawyżona w chory,przerysowany sposób ,ale na tyle wysoka ,by był pewny siebie i wiedział czym jest zdrowy szacunek dla samego siebie.

I to wszystko trzeba zacząć robić już,bo to dzieciństwo jest tym etapem w życiu,które ma na nas ogromny,żeby nie powiedzieć,największy wpływ.Już najmłodsze rozumujące Dziecko musi wiedzieć co jest dobre,a co złe .
Także postępowanie w stylu : Dziecko robi coś złego,Tata karci,a Mama przytula (bo płacze) jest dla Dziecka czymś niezrozumiałym.Nie wie czy zrobiło dobrze(w końcu Mama jednak pocieszała, po tym jak Tata pokrzyczał) i nie rozróżnia podstawowych pojęć tym samym. 
Takie 'rozregulowane' Dziecko nie wiem potem czym jest nagroda,a czym kara,co mu wolno ,a czego nie.

Z jednej strony bycie rodzicem z pewnymi zasadami,konsekwentnym i wychowującym. Wychowującym tak,by czuło się kochane i doceniane,z drugiej. Trudna sztuka. Mam nadzieję,że ją z czasem opanuję.

Najważniejsze to,wydaje mi się, wpoić Dziecku ,że pozytywne mniemanie o sobie samym będzie miało wpływ na całe jego życie. Na relacje z ludźmi,na wybory,których będzie dokonywał, na to czy po prostu będzie szczęśliwy sam ze sobą.
 Bo czuć się dobrze ze sobą to kwestia niezwykle ważna-w końcu to ja jestem jedyną osobą,z którą spędzę całe swoje życie,od początku do końca. ;)


P.S.1 Raczkujące Dziecko rozpoczyna całkiem nowy etap rodzicielstwa. Ale o tym będzie jutro :)

P.S.2 Kubuś pozdrawia z kartonowego pudełka ,w którym fajnie było ( dopóki się oczywiście nie znudziło :P ).







MM.

sobota, 15 lutego 2014

związek związkowi nierówny.

Ludzie w pary się dobierają. Tworzą relacje,związki,małżeństwa. Spotykają się gdzieś, któregoś dnia i jakoś tak wychodzi,że od pewnego momentu są razem,a nie osobno.
Powody? 
Zauroczenie? Często. Zakochanie? Rzadziej. Miłość? Zdarza się. Niechęć bycia samemu? A jakże. 

Oglądałam przepiękny film kiedyś z Kate Winslet i Leonardo DiCaprio

(I <3 Leo- kolejny,któremu wyznałam miłość na tym blogu,zaraz po Synu mym i Batmanie ;p ). Tytuł  : " Droga do szczęścia"- oglądaliście? Polecam. Bo mogę powiedzieć jedno-pokazuje jak ludzie czasem się cholernie NIE dobierają. Jak się nie rozumieją, nie ufają sobie i się po prostu nie lubią. I jak to się może tragicznie skończyć.

Codzienne życie z drugim człowiekiem nie jest łatwe,wprost przeciwnie - jest piekielnie trudne. Nagle okazuję się,że wkurza Cię to,że ta druga osoba cmoka jedząc czekoladę( cmokała też wcześniej,ale jakoś tego nie dostrzegałeś),że spędza godziny czytając bzdury na forach komputerowo-słuchawkowych,że musisz ją trzy razy prosić,by poszła kupić mleko do osiedlowego. Ty wkurzasz ją,że musisz mieć wszystko teraz zaraz( na przykład wyżej wymienione mleko) , chcesz wstawać wcześniej niż ona czy gadasz za długo na czacie facebokoowym. Ot życie. Wkurzacie się nawzajem czasem. A jednak mimo wszystko nie potraficie wyobrazić sobie życia bez siebie. 'Z Tobą źle ,ale bez Ciebie jeszcze gorzej' czasem chciałoby się powiedzieć...


Znam dziesiątki par,żeby nie powiedzieć setki. 'MIŁOŚĆ w formacie jpg' mogę powiedzieć patrząc na zdjęcie raptem kilku. Smutne to. Że ludzie się nierzadko ze sobą męczą.Że biorą ogromny kredyt hipoteczny,bo w wieku trzydziestu-kilku lat w końcu wypada mieć coś 'swojego', mimo,że się nie darzą szacunkiem czy jakimkolwiek ciepłym uczuciem,Że są ze sobą niby dla dobra dzieci( tylko pytam gdzie to dobro? w patrzeniu na niemogących na siebie patrzeć starych?).           Że w wielu przypadkach po prostu się nie lubią. 


Zakochanie się na zabój,na dobre i na złe ,aż do śmierci jest po prostu przereklamowane.Nie chcę tutaj powiedzieć,że nie ma miłości,nie. Miłość jest,tak mi się bynajmniej wydaje. Chcę napisać,że jakoś po prostu w większości ludzi mnie otaczających jej dostrzec nie mogę. A może nie umiem? 


Antywalentynkowo się zrobiło dzień po święcie zakochanych. Przykro mi się dziś po prostu zrobiło , gdy dotarło do mnie dziś to,o czym pisałam wcześniej- pary tworzące FAJNY,radosny i szanujący się związek,które znam, mogę policzyć na palcach u jednej ręki. Seriously. 


Na koniec tego refleksyjnego posta chciałbym życzyć każdemu , by lubił po prostu tę druga osobę. Bo czasem kochać nie wystarczy,czasem trzeba darzyć kogoś tak zwyczajnie zwyczajną sympatią. By coś udać się mogło...



I jeszcze się pochwalę dwoma rzeczami:

MOJE DZIECKO RACZKUJE! Od dziś! :)

I jeszcze jedno -mój blodżek prekroczył dziś magiczną  liczbę pierwszego 1000 wyświetleń! :)







MM.

piątek, 14 lutego 2014

o sprawach nocno-sennych( czyt. spać z Dzieckiem czy też nie?)

A ja w przeciwieństwie do wszystkich i wszystkiego dziś nie o Walentynkach. 
A o czymś znacznie ważniejszym dla Młodej Mamy , czyli o śnie,spanku,spaneczku :) Wyspana Mama to szczęśliwa Mama. Szczęśliwa Mama to szczęśliwe Dziecko. Szczęśliwe Dziecko to Dziecko uśmiechnięte. Uśmiech Dziecka= piękniejszy świat! I wychodzi na to,że sen Mamy jest wyznacznikiem piękna tego świata. ;)

Z tym spaniem u Malucha to ciężka sprawa jest. Przynajmniej u nas. Jestem marnym 'usypiaczem'. Łukasz też jest marnym 'usypiaczem'. Nasze Dziecko pada na twarz dosłownie,ryczy wniebogłosy,bo już nie ma siły,walczy samo ze sobą,zasypia na 15 minut( wydawać by się mogło,że już się Bączkowy poddał całkowicie), a po tych 15 minutach otwiera szeroko oczy i jest wyspane! Do kolejnej rundy,która odbędzie się za pół godziny. Mam wrażenie,że Kubuś myśli,że jeżeli zamknie oczy to coś go ominie( może nie obejrzy z nami filmu lub wiadomości).I nie śpi Jakub w dzień. Wcale. Poza spacerami, tu szacuneczek dla Syneczka.

Ale w sumie przecież nie o tym miało być w dzisiejszym poście-miało być natomiast o tym czy spać z Dzieckiem w nocy, to znaczy czy Dzieć ma spać z rodzicami w ich małżeńskim łożu.

I znowu chapeau bas dla wszystkich rodziców,których dzieci śpią w swoich łóżeczkach. A czemu? Bo moje Dziecko łóżeczkiem gardzi i tym samym śpi z nami. A do tego ja mam cały czas wrażenie,że mu zimno,że się odkryje i nie zauważę...Był czas,że spał w łóżeczku Bączkowy,ale budził się co 2 godziny i tym samym ja co te 2 godziny zrywałam się na równe nogi. I dochodzimy do tego ,do czego zmierzam od początku. Kiedy śpi moje Dziecko ze mną ja się po prostu lepiej wysypiam. Coś zamarudzi,zmieniamy pampersiaka , jeśli jest potrzeba,podłączamy do mleczarni i śpimy dalej bez wyłażenia spod ciepłej kołdereczki. Przytulimy się i śpimy jak aniołeczki :P

Wiem,że prędzej czy później skończy się to zapewne tak jak na poniższym obrazku ,ale jakoś nie wiem jak i chyba nie umiem i dziecia i siebie tego oduczyć.


Minusów ma to ogrom i być może już niemowlaka powinnam uczyć zaradności i samodzielności,ale to jest wszystko łatwo powiedzieć w teorii.Trudniej wykonać. Może i popełniam pierwsze błędy wychowawcze,może kiedyś będę i tego żałować,ale na ten moment śpimy sobie razem ,bo tak nam dobrze. Znaczy się mi i Synkowi,Tata trochę bardziej na tym cierpi ;p

Spać z Dzieckiem czy nie? To każdego rodzica odrębna decyzja. 
Ja uważam jedno- ciepło,bliskość i bezpieczeństwo są dla Malucha najważniejsze.A gdzie będzie lepiej niż u Mamy? :)

Skłamałam na początku,miało nie być nic o dzisiejszym święcie. Będzie jednak mała walentynka od Mamy i Kubusia dla wszystkich : 




MM.

czwartek, 13 lutego 2014

fajnie być Mamą Synusia :)

Naszła mnie dziś taka właśnie tytułowa refleksja. Powiem szczerze,że zawsze chciałam mieć córkę. Imię było dla niej wybrane , sukienkę kiedyś nawet już jej kupiłam,bo nie byłam w stanie wyjść bez niej ze sklepu(wiem,wiem,wariactwo),jakoś nie docierała do mnie myśl,że może być inaczej. Więc kiedy mój ginekolog na którejś kolejnej wizycie zapytał : "No to co byś sobie winszowała?" od razu odpaliłam - dziewczynkę! I zdziwienie-chłopak na 100 %. Musiałam się oswoić z tą myślą,niełatwo było się,że tak powiem, przestawić ot tak z różowego na niebieski. 

Teraz nie wyobrażam sobie by mój Syneczek miał być córeczkiem ;)


Chłopiec to z natury istota mniej skomplikowana- nie trzeba mu pleść warkoczyków, kupować pamiętniczków zamykanych na kłódeczkę i szukać stroju księżniczki na bal. Nie mogę się doczekać kiedy obejrzymy razem BATMANA

( I <3 Batman),kiedy zagramy razem w skoki albo będzie biegał po podwórku kopiąc piłę. <rozmarzona> :)

Chciałabym wychować mojego Syna na dobrego Człowieka,na Człowieka z pasją,na Człowieka,jak to się mówi, z kręgosłupem. 

Marzy mi się,by był Facetem,który umie docenić kobietę,niezależnie od tego czy jest nią jego mama czy żona. By był Facetem,który kupi matce swoich dzieci kwiatka bez okazji. By był Kimś,kto umie walczyć o swoje,ale nie idzie do celu po trupach. By był Kimś,kto docenia co ma. By był kochany po prostu. I NIE,nie chcę wychować ideału,bo takowe nie istnieją.
Chcę wychować Kogoś o kim z dumą będę mogła powiedzieć: "TO MÓJ SYN". 


Dobranoc,MM.


P.S.1 Wszystkie zabiegi zastosowania wielkiej litery w wyrazach człowiek,facet czy ktoś są celowe.

P.S.2 I foteczka słodyczki z Mamą  gratis :)




środa, 12 lutego 2014

bączkowy zaczesik jest the best! i o tym jak Mama jest funkcjonalna.

Wydawać by się mogło,że może uparłam się na porównywanie funkcjonalności dwójki osobników zwanych Mamą i Tatą,ale nie mogę sobie darować,by jeszcze jednej rzeczy nie skomentować.

Wycieczka rodzinna w celach formalno (sprawy pilnie-pilne do załatwienia) -zakupowych(sprawy milsze sercu memu ;p ). 7:00- budzik dzwoni. 7:16 - Mama wygrzebuje się spod cieplusiej kołderki. 7:22- wstawiona woda na kawę. 7:24- mycie zębów . 7:31- łyk kawy,warstwa tapety( dla mniej wtajemniczonych - fluid na facjatę ), 7:37- podanie witaminki D Bączkowi. I TAK DALEJ. Do czego zmierzam? Do postawienia pytania za 302 punkty.Jak to jest,że Mama jest w stanie zrobić w ciągu 15 minut 17 czynności,gdy w tym czasie Tata zdążył ubrać skarpety?

Mama ogarnia Dziecko(ubieranie,kremik,szczotkowanie,śliniak...),ogarnia siebie( wyżej wspomniana tapeta,rzęsy,coś z włosami trzeba zrobić), ogarnia bagaż podręczny nam niezbędny(rzeczy na zmianę,chusteczki,waciki,zabawki ,kocyk),przelicza ilość niezbędnych pampersów na dzień cały, prasuje koszulę,pakuje papiery do spraw pilnych formalnych,śniadanie Tacie robi.A Tata? Tata je to śniadanie.

Czy tylko w mym domu tak to wygląda czy to jednak jest tak,że to kobieta jest mózgiem operacji pod tytułem 'OGARNIJ RODZINKĘ'?

Świat bez kobiet byłby smutny. Mężczyzna bez kobiety byłby  najsłabszym ogniwem . 


Sprawa z wczoraj-przychodnia i pani z drugiej strony słuchawki. Nie spotkałam baby niestety. Na miejscu trafiła się w miarę miła pani,która WSTAŁA i służyła pomocą. Obyło się bez burzy z piorunami więc. 


Moje Dziecko zrobiło dziś furorę 'na mieście' swoim zaczesikiem :D 


Fryzura absolutnie naturalna i niestylizowana w żaden sposób : 



<3 <3 <3

MM.

wtorek, 11 lutego 2014

wpisik z prędkością światła na dziś.

Taka sytuacja. Dzwonię do przychodni,w której do tej pory pacjentem był mój Syn. Z prośbą dzwonię. Tłumaczę się grzecznie,że muszę zmienić Małemu przychodnię i chciałabym jutro odebrać dokumentację medyczną.
 Pani po drugiej stronie słuchawki: 
-"Wie Pani kartę szczepień to poda Pani adres nowej przychodni i wysyłamy pocztą."  
No ok.Pytam co z kartą zdrowia Dziecka,czy można to odebrać jutro na miejscu. 
Pani po drugiej stronie słuchawki:
-"Wie Pani,no nie bardzo,któraś z nas będzie musiała wstać i to skserować ". 
TAK ,nikt się nie przewidział ani nie przesłyszał - KTÓRAŚ ŁASKAWIE BĘDZIE MUSIAŁA WSTAĆ I SKSEROWAĆ. Moje wkurzenie sięga zenitu,pytam ile w takim razie będzie trzeba na to czekać.
Pani po drugiej stronie słuchawki:
- "No z tydzień....".
 Ludzie drodzy. Moja cierpliwość się skończyła - " Tydzień będziecie 3 kartki kserować??? Dziękuję i do widzenia w takim razie".

Ja się pytam : jak żyć panie premierze w tym kraju ,jak żyć? Jak żyć ,by nie oszaleć? Może sposobem pani z drugiej strony słuchawki-siedzieć, kawę pić i bez zbędnej potrzeby nie wstawać,bo po co?


Nie omieszkam zajrzeć jutro do tejże przychodni. I chcę spotkać panią z drugiej strony słuchawki.




MM.

poniedziałek, 10 lutego 2014

M kontra T.

Rodzice to dwie najważniejsze osoby w życiu człowieczka,który zjawia się na tym świecie. Poniekąd zjawia się za ich przyczyną więc biorąc pod uwagę,że w przyrodzie nic nie ginie (czyt. istnieje łańcuch przyczynowo-skutkowy) to skutkiem tejże przyczyny jest odpowiedzialność za nowego obywatela. Dość długie zdanie złożone mi tu wyszło -mówiąc krócej chciałam napisać dziś na temat taki jak : macierzyństwo kontra ...tacierzyństwo.

Mama i Tata razem przyczyniają się do faktu powstania Dziecia i co dalej? I dalej Mama odwala 'czarną' robotę- to ona ma mdłości,to ją męczą sprawy wymiotno-zgagowe,to jej rośnie oOolbrzymi brzuch,to ona leży na patologii ciąży i w końcu to ona rodzi. Tata , daj Boże, przecina pępowinę i przynosi Mamie pączki ,bo się jej  w nocy śniły. 

Wiem ,wiem ,tak to już natura stworzyła jednak skądinąd doszukuję się lekkiej niesprawiedliwości w tym całym procesie. ;)

Początki na tym szalonym świecie są zapewne dla Malucha przerażające. Tak mi się wydaje,że dobrze,że się tego czasu nie pamięta :) Wychodzi Dzieć z bezpiecznego ,cieplutkiego,'swojego' brzuszka i szok przeżywa. To Mama jest wtedy ukojeniem ,to ją Dzieć zna ,pamięta bicie jej serduszka i zapach. Mama jest lekiem na całe zło. Nie ubliżając nikomu i nic nie ujmując oczywiście Tata jest hmm... dodatkiem do Mamy. Z Mamą Dzieć jest cały czas( Tata pracuje przecież normalnie) ,Mama ma cyca( Tata też powinien mieć!),Mama wstaje w nocy(bo Tata rano przecież do pracy),Mama 'przemyca' Dziecia do wspólnego łóżka choć wie,że się nie wyśpi( Tata nie każe,bo ciasno),itp.,itd. 


I jak zrobić tak,by Tata nie czuł się w tym wszystkim z lekka pominięty? Ciężka sprawa. Ja na przykład od początku wprowadziłam w życie rytuał kąpieli Bączka przez Tatę.I Kubuniu wie,że tego wyjątkowo nie robi Mama :P 


Tata nosi , całuje,bawi się ze Szkrabem i wszystko jest cacy póki coś Dzieciowi nie przypasuje. Wtedy krzyczy wniebogłosy 'ma-Ma-ma-Ma!!!). Tak to już jest-

myślę,że z czasem może Tata zacznie zdobywać jakieś gole w tym meczu. Pewnie dla starszego Dziecka to Tata zacznie być  extra,bo w piłkę z nim pokopie,na barana ponosi, loda kupi. Zobaczymy-narazie Mama Tatę absolutnie nokautuje  :D

P.S. Piszę ten post z Bączkiem wywalonym na mnie w całej okazałości. Spał u Taty na kolankach,po czym przebudził się,zaryczał i postanowił Mamie poprzeszkadzać śpiąc na niej ,a co tam. 







 MM.

niedziela, 9 lutego 2014

slangiem bączkowo-miłostkowym powiedziawszy.

A co powiedziawszy slangiem bączkowo-miłostkowym? A prawie wszystko. 

Kiedy w Twoim świecie pojawia się mały dwunożny człowieczek wszystko się zmienia: priorytety,myślenie,Twój rozkład dnia i nocy,ilość tkanki tłuszczowej na brzuchu..., itd.,itp.

Zmienia się też sposób w jaki mówisz,przynajmniej mnie się zmienił.
Dlatego też postanowiłam uwiecznić na tym blogusiu moje złote myśli wypowiadane do Jakubka,będzie to kiedyś wspaniała pamiątka( mam nadzieję) :) . Czasami to sobie myślę,że jak wariatka gadam do Dziecka. Jednak najważniejszy jest fakt,że ten język do Syna trafia,a bynajmniej zdaje się on rozumieć troszeczkę.

Kawka na stół i jak na spowiedzi. 

Do tej pory praktycznie przez 3/4 doby byłam z Bączkiem sama. Dużo wisiałam na telefonie dzwoniąc do siostry ,ale w sumie moim głównym słuchaczem było Dziecko. Opowiadając mu o przeróżnych rzeczach zawsze zadaję mu jedno pytanie: :" CZY TY O TYM WIESZ?". I przykład : " Mama teraz osoli ten makaronik Synulku,CZY TY O TYM WIESZ?" - może wpoiłam mu już fakt,że makaron się soli( co poniektórzy tego nie wiedzą).
Zadaję mu również jeszcze dwa inne pytania , na które sama sobie za chwilę odpowiadam . Mianowicie : "SKĄD TY SIĘ WZIĄŁEŚ TAKI PIĘKNY?" oraz "CZY TY Z TEGO BRZUSZKA TAKI PIĘKNY WYSZEDŁEŚ?" - :D

Mówiąc slangiem naszym stópki stały się STOPENCJUSZAMI,nóżki KOPYTNIKAMI

(Taka sytuacja: pielęgniarka w przychodni mierzy wysokość Bączka.
Proszę dziecko : " Kubusiu rozprostuj kopytniki" :P ), pupka DUPENCJUSZKĄ, kupka KUPENCJUSZKĄ ,pielucha PAMPERSIOKIEM . 
 Jakieś pytania? :)

Mamy też specjalny system całutkowania ( kolejność mega-ważna!): paluszki,piętuszka,kosteczka,łydeczka,kolanko,udeczko,dupeczka,brzuszeczek. 


Przy zmianie pampersa przywykłam pytać Synuśka :" SĄ TYLKO SIUŚKI CZY TEŻ JAKIEŚ KUPKI?".

Kiedy wymachuje łapkami tak byle tylko w twarz mą utrafić mówię : "NIE ROBIŁEM MAMIE KRZYWDECZKI" .
Zastanawialiśmy się też z Łukaszem czy BĄCZEK TO JEST CZA-CZA-CZA , TRA-LA-LA CZY HOP-SA-SA. Ostatnio sie przekonaliśmy,ze jednak ,że to co odstawia w bujaczku-leżaczku opowiada się za niepodważalnym zwycięstwem HOP-SA-SA w konkursie na najlepszy 3-sylabowy tytuł bączkowy . 

Najczęściej jednak(nieskończoną ilość razy dziennie) wypowiadam inną kwestię :

"MAMA NIE WYTRZYMA Z TEJ MIŁOŚCI". 

Brzmi absurdalnie,śmiesznie,dziwacznie? 

Nie ,kiedy w każdym z Tych zdań,pytań czy stwierdzeń wyczuć można tyle miłości,że aż wytrzymać nie można ;).
I nie ,kiedy towarzyszy temu uśmiech i Twój i Dziecka przede wszystkim. 




                                                                                                                                                                                                                           MM.

piątek, 7 lutego 2014

przeżyjmy to jeszcze raz,czyli wspominki przed,około i poporodowe.

Zawsze kiedy wracamy z Łukaszem do tematu Porodu mówimy : 'przeżyjmy to jeszcze raz" :). 
Kubulek skończył 7 miesięcy ,a temat porodówkowy nadal wywołuje niemałe emocje.Tak naprawdę jedno jest pewne-tego nie da się opisać,to trzeba przeżyć. Zgodzi się z tym raczej każda mama. 


Zacznijmy więc od początku :

10) Moim skromnym zdaniem żadne metody domowego wywoływania porodu NIE działają. Naczytałam się na przeróżnych forach wpisów typu : "moja mama umyła okna i urodziła".Z żadnym nie mogę się zgodzić,takie sytuacje to czysty przypadek. Moje dziecko nie chciało za cholerę z brzuszka wyjść i siedziało tam 11 dni dłużej niż powinno teoretycznie . Czego ja nie robiłam : herbatka z liści malin,bieganie po schodach,kilkugodzinne spacery,mycie podłogi na kolanach... A okna to mi lśniły jak nigdy :P I co? Oksytocyna dopiero Bączkowego pogoniła.


9)Wyżej wspomniane czytanie forum. Mój lekarz prowadzący na każdej wizycie powtarzał : 'nie czytaj tych głupot w internecie". Ha, Znajdźcie mi kobietę w ciąży ,która w wujku google nie szuka wszystkiego co się kręci wokół tematów porodowo-cyckowo-dzieciowo-połogowych. Poznajdowane. 

Ja czytałam WSZYSTKO-fora,blogi,opinie. Siedziałam w domu na tym L4 i czytałam,I nie żałuję.Bo mimo,że na temat bólu porodowego cuda były,to często była też stwierdzenie " nie taki diabeł straszny"...

8) Babcia moja o bólu porodowym mawiała :" ból tkliwy ,ale nie pamiętliwy". Mówi się też,że jak Ci dziecko na brzuchu kładą to już się zapomina. PHI.Człowiek płacze z radości ,że dzieć zdrowy,że wszystko dobrze,ale też płacze,bo TO się skończyło.Gdy koleżanki pytają mnie jaki to ból stwierdzam zawsze : 'nie chcę Cię straszyć,ale wyobraź sobie,że Ci tyłek na 2 części pęka " . Ale przeżyć się da-przeżyłam i miewam się dobrze.


7)Jeżeli da radę ( bo oczywiście są sytuacje , w których nie ma innego wyjścia ) radzę unikać jak ognia patologii ciąży. Byłam dwa razy po jednej dobie,już po terminie i to prawdziwa patologia była: leżysz,ktg,chodzisz,ktg,obiad,ktg,znowu leżysz,ktg. Oszaleć można. I spotykasz na korytarzu inne ciężarówki i przynajmniej Cię pocieszają,że nie tylko Twoje wyrodne dziecko siedzi i siedzi i nie raczy wyleźć. 


6)Koszul jak najwięcej. Ja nie posłuchałam dobrodusznej rady forumowiczek na temat ich ilości. Więc gdyby kiedyś coś( czyt. dzieć numer 2) to wezmę 10,serio. Lepiej więcej niż za mało.


5)Znieczulenie... A w moim przypadku raczej jego brak. Rodziłam w szpitalu,w którym zzo jest bezpłatne( Inflancka w Warszawie). Darłam się ,pamiętam "dajcie,kur.. ,znieczulenie",nie ma się czym chwalić hmm. Tak wycyrklowali,że nie dali-najpierw anestezjologa nie było,potem było już na nie za późno niby. A jak się Kubuniu urodził to położna stwierdziła,że tak się właśnie rodzi dziecko bez znieczulenia,bez jakiejkolwiek ingerencji w organizm.Jednak gdyby kiedyś coś(dzieć nr 2 ;p ) to jednak nie pogardzę.



4)Dopóki nie zdejmą szwów chodzisz jak w kagańcu. Więcej nic nie dodam. Grrrrr.


3)Cycomania. Nie wyobrażałam sobie nie karmić piersią. Jednak gdy pierwszej nocy moje Dziecko płakało,a mleka jeszcze nie było zaczęłam sobie wyobrażać... Nie mogłam pozwolić by Jakubek głodował,kazałam nawet Łukaszowi butelkę kupić... Nie poddałam się jednak i do tej pory się Bączkowy w domowym barze mlecznym stołuje ;) Jeżeli się chce to można,jednak trzeba chcieć.


2)Mąż,narzeczony,chłopak przy porodzie musi być. I nie dlatego żeby zobaczyć jak cierpisz czy jak to w ogóle wygląda 'od kuchni'. Ma być wsparciem,trzymać za rękę i nie zostawić samej z obcymi ludźmi. Myślałam,że będę się wstydzić czy coś w tym stylu. Na porodówce nie ma pojęcia 'wstyd'.


1) Nie mogę i tak się nadziwić jak to jest-jest dzieć w brzuchu i nagle jest poza. Tak to wszystko matka natura obmyśliła. Jedno wiem na pewno-toż to CUD jest. 




I takie jeszcze wspomnienie jedno na koniec :







 MM.

czwartek, 6 lutego 2014

siad pachniuszka ,Milka z Oreo i nasz wielki powrót na spacery.

Po pierwsze: MamaMartynsien padła z dumy i miłości i radości! A co ją do takich oto emocji doprowadziło?



A to :


Moje Dziecko zdaje się mówić: 'Skończyłem 7 miesięcy i 1 dzień i sobie usiadłem :) Sam.'  :)
Jestem dumna,dumna,dumna. 

W życiu takiego niemowlaczka-kurczaczka nadchodzi moment,w którym z jego wszelkich ruchowo-ruchowych kombinacji zaczynają powstawać takie cuda jak : samodzielne przeturlanie się na plecki lub brzuszek(Kubuś nauczył się mając pół roku),samodzielny tak zwany sfinks (dzieć wygląda jak egipski Wielki Sfinks w tej pozycji ) czy wreszcie samodzielny siad. I od tej pory świat staje się piękniejszy :) Bynajmniej dla Dziecka,które może teraz wszystko dostrzec lepiej,wyraźniej i dokładniej(perspektywa z pozycji leżenia plackiem musi być strasznie nudna tak swoją drogą).Ty za to od tej pory podwajasz swoją zdolność posiadania oczu wkoło głowy-dotychczas trzeba było na dziecia uważać,teraz uważasz do potęgi.Bo dzieć będzie teraz sprawdzał twardość swojej główki ,a przy okazji przy każdym "bach" doprowadzał Cię prawie do zawału. 

Nadszedł więc czas na zakupienie krzesła dla Bączka(po głębszym przemyśleniu zainwestuję w Ikeę-na pewno wydam opinię o tymże szwedzkim wynalazku) i najprawdopodobniej na wymianę fotelika na spacerówkę w kubusiowym zielonym ferrari ;)

Po drugie: nie mogę puścić tego płazem i sobie darować,muszę napisać,że Milka z Oreo jest najlepszą czekoladą ever forever .


Chrupkość ciasteczek idealnie komponuję się z delikatnością czekolady. Jestem w stanie zjeść dwie tabliczki naraz.Ostrzegam,że spróbowanie jej raz grozi uzależnieniem :).



Po trzecie: po wstrętnej temperaturze minus dużo( w najgorszym momencie odczuwalna w Warszawie -27-brrr), zaspach śnieżnych ,zawieruchach i braku możliwości przedostania się wózkiem przez ogromne ilości śniegu przed naszą kamienicą wreszcie kilka dni temu powróciliśmy . I to w wielkim stylu,bo dziś na prawie 2 godziny :). Świeżego powietrza nigdy za wiele.

I maleńka prośba: Wiosno , przyjdź jak najszybciej. 


                                                                                                                                                                                                                                MM.