poniedziałek, 31 marca 2014

Czasu nie dogonisz. I sernik z Oreo. I piękne zdjęcie pięknego Człowieka.

Nie,ten blog nie będzie blogiem kulinarnym. Nie,nie. No way ,zarzekała się Mama Martynsien.
Nie mogę się powstrzymać jednak-w piątek była tarta,a dziś będzie NAJpyszniejszy na świecie sernik z ciasteczkami Oreo. Łatwy w przygotowaniu,rozpływający się w ustach i w ogóle inny niż wszystkie serniki , które jadłam do tej pory( a jako wierna fanka serników jadłam ich już wiele).

A wyglądał tak:







Nieskromnie powiem ,iż byłam tak z siebie dumna,że aż żal mi kroić było :P Ale najważniejsze,że się udał i że smakował. Gdyby ktoś przepis chciał to udostępnię oczywiście :)



Czas jest wstrętnym 'stworzeniem'. W dupie ma wszystko,olewa uczucia,nie zwraca uwagi na inflancję,Krym czy protest na Wiejskiej. Biegnie.Jak szalony...
Pamiętam taki epizod z wczesnego dzieciństwa,mogłam mieć może ze 3 latka.Moja Babcia siedzi na taborecie w pokoju w swoim charakterystycznym długim ,czarnym płaszczu(wyglądała w nim jak Batman by the way),a ja próbuję się po tym płaszczu wdrapać jej na kolana. Utkwił mi taki obraz w głowie.
Dopiero co... 
Dopiero co tańcowałam krakowiaka jako przedszkolaczek malutki.
Dopiero co rozbeczałam się na całą klasę(chyba w 2-ej klasie),bo mnie taki kolega z klasy utrafił prosto w łeb piłką do tenisa.
Dopiero co taki jeden mi gwiazdkę z nieba podarował...
Dopiero co wybierałam liceum i męczyłam się potem na sześciu niemieckich tygodniowo z dwoma nauczycielkami na zmianę.
Dopiero co mieszkałam w akademiku i życia się uczyłam. 
Dopiero co piłam danielsa z colą u Natalii Gie na balkonie...<:*:*:*>.
Dopiero co zobaczyłam na teście dwie kreski.
Dopiero co łaziłam z wieeeelkim brzuchem i myślałam,że nigdy nie urodzę... Dopiero co urodziłam i przytuliłam mojego Synka pierwszy raz.
Dopiero co...
A w czwartek skończy 9 miesięcy. 

Czas to jednak WARIAT jest.



Chyba nie dałoby się żeby był piękniejszy:





MM.



piątek, 28 marca 2014

Tartowy wypiek Mamy Martynsien i przemyślenia na temat jak to dzieć dobrze ma :)

Kiedyś byłam totalnym beztalenciem kulinarnym( kto widział ten wie). Żyłam na kisielu i nawet wodę potrafiłam przypalić. 
Któregoś dnia coś gdzieś mnie oświeciło,ugotowałam jedną rzecz,drugą ... i teraz jesteśmy na etapie,w którym Mama i Kubuś to UGoToWaNi :) 
Mama Martynsien dziś piekła tartę pierwszy raz w życiu :) Kubuniu trochę zawodził ,w sumie było tak: Mama gotuje ,Bączkowy płaczkuje<;p>,ale jakoś w końcu się udało.

 Efekt końcowy tarty wyglądał tak:




Efekt na talerzu tak natomiast:




Efekt pojedzeniowo-końcowy zaś tak :


:)




Tak patrzę swoje na to moje Dziecię i myślę sobie,że mu  tak troszeńkę zazdroszczę. Że spać może kiedy tylko chce( a tego nie robi). Że tyłek wożą wszędzie i pieszo nie musi popitalać :). Że nie ma osób,którego go za coś nie lubią,którym przeszkadza, którzy coś od niego chcą. Że jest facetem też mu zazdraszczam i teraz w ogóle nie żałuję,że jest chłopcem! Może nie o to chodzi ,że facetom w życiu łatwiej,że nie będzie się męczył z okresem i nie będzie musiał przeżyć bólu porodowego. Chodzi bardziej o to,że facet z reguły twardo stąpa po ziemi, nie jest przewrażliwioną histeryczką i tapety na buźkę nie musi nakładać. Choć o tyle będzie miał łatwiej niż gdyby był dziewczynką. 
Fajnie ma ten mój Synuś . I w ogóle mały dzieć fajnie ma.Szkoda,że o tym nie wie.Gdyby wiedział doceniłby to co mu dają i jak po tyłku całują. Bo potem będzie tylko gorzej...aż przyjdzie moment,w którym stwierdzi : "Jak ja bym się z tym moim Dzieckiem zamienił... i jak jak mu troszeczkę zazdroszczę"...


MM.

środa, 26 marca 2014

Tęsknię za...

Tęsknie za czasami gdy mogłam wypić całe różowe Carlo Rossi bez myślenia o tym,że Dziecko będzie pijane jak matka pijana będzie. 
Za czasami gdy zakupy nie wyglądały jak bieg Justyny Kowalczyk. 
Za tym jak mogłam ,kiedy tylko chciałam, wsiąść do pociągu byle jakiego...
Za samotnymi spacerami na molo. 
Za ciszą.
Za błogostanem, w którym wszystko można było mieć gdzieś.
Za czytaniem 3-ech książek naraz.
Za nocnym pieprzeniem głupot przez telefon.
Za zapaleniem fajki do drinka. 
Za poznawaniem nowych ludzi, za adrenaliną przy pisaniu kolokwium.
Za zapachem auli. 
Za mieszkaniem na 28 metrach we cztery i spaniem na piętrowym,cholernie niewygodnym,ale jakże miło teraz wspominanym, łóżku.
Za siedzeniem w parku do 4 rano. 
Za hałasem w akademiku. 
Za tym,że mogłam iść,biec,pędzić,nie oglądać się za siebie.
Za niezależnością. 

Tęsknię za tym wszystkim. 

Teraz jestem Mamą- 2w1, póki Bączkowy sam se tyłka nie podetrze. I choć cholernie tęsknię za tym wszystkim to szczęśliwa jestem teraz.Bo mam dla kogo żyć.


MM.

wtorek, 25 marca 2014

Dorosłych grzeszki niegrzeczne.

Dorosła A. 
W kościele w pierwszej ławce,pierwsza w kolejce do spowiedzi. Wychodzi po mszy , do ucha małżonowi szepcze : "Widziałeś Gośkę? Jak on się ubrała? A jaka ma dupę wielką. Ty ,może ona znowu w ciąży?!".

Dorosły B.
Dzieciom zabrania jeść słodyczy codziennie. Sam zeżarł McFlurry w drodze z roboty.

Dorosły C.
Twierdzi jakoby X oszukał Y. Sam prowadzi firmę , gdzie 3/4 pracowników pracuje 'na czarno'.

Dorosła D. 
Do synka swego : "Nie wolno kłamać". Ona tylko nie mówi całej prawdy. Czasem.

Dorosła E.
Rozmawia z koleżanką:" Ta Jadźka to ma wiecznie syf w tym domu,widziałaś?". Koleżanka spogląda na kuchnię E.-co tam,że zlew pełen naczyń,że patelnia zaschnięta,że gazety porozrzucane na blacie i sterta prania na suszarce.To nic,syf to ma Jadźka przecież.

Dorosła F.
Dzieciom zabrania siedzieć przed komputerem. Gra w simsy do 4,a co.

Dorosły G,H,I,... ,Z.
Zdarza im się pojechać tramwajem bez biletu. Złoszczą się bez powodu. Zdarza im się zaklnąć,tupnąć nogą,wkurzyć się tak,że aż się poryczą. Narzekają ,bo wszyscy narzekają. Kłamią,bo kto nie kłamie? Obgadują sąsiadkę z naprzeciwka. Szukają dziury w całym. Bywają niesympatyczni. Nieraz omijają ludzi rozdających ulotki , burkną ' nie chce' i idą dalej,wściekli na świat.Chcą więcej i więcej. Brak im tolerancji. Nie potrafią przyznać się do błędu. 


Jak można powiedzieć o Dziecku,że jest niegrzeczne? ...


MM.

poniedziałek, 24 marca 2014

Kobieta-Matka jest jak Batman.

Już wczoraj ,chwaląc się synem,zapowiadałam temat posta na dziś. 

---

Sytuacja nr 1 : Para jest ze sobą od lat 3. Dziewczyna zachodzi w ciążę. Nadchodzi dzień porodu. Jej facet jest przy niej cały czas. Po narodzinach Dziecka wszystko się psuje,on twierdzi,że ma traumę po tym co zobaczył. Nie wiadomo kiedy przestaje jej dotykać, przestaje być. Znajduje kochankę. Odchodzi.
Sytuacja nr 2 : Dwoje ludzi.Kochają się. Bynajmniej kochali... Pojawia się Dziecko. Córka-on zawsze marzył o córci. Na potęgę zakochuje się w swojej małej księżniczce. Przestaje zauważać żonę,przestaje ją dostrzegać. Wszystko kręci się wokół małej. Ona czuje się przez to gorsza,głupia, niedoceniana. Już nie jest tak samo między nimi. I nigdy nie będzie...
Sytuacja nr 3 : Śliczna dziewczyna.Przystojny chłopak.Ślub jak z bajki. Piękne mieszkanie. Zdrowa ciąża bliźniacza. Po porodzie moc obowiązków i zmartwień razy dwa. Ząbkowanie razy dwa. Dwa razy więcej pampersów i dwa razy mniej czasu dla siebie.Niewyspanie,zmęczenie,zgrzyty ,kłótnie. Koniec bajkowego życia. Początek życia nieidealnego,niezaplanowanego,nie jak z bajki.

---

Czysto hipotetycznych tego typu scenariuszy może być ogrom. 
Dziecko zmienia,taki jest fakt. Zmienia kobietę,zmienia mężczyznę ,zmienia życie. Poród,rodzinny czy nie,to mega ważne doświadczenie,mówi się,że jeszcze bardziej scala związek, ale jak przeczytaliśmy w syt. nr 1 ,nie zawsze. Nieprzespane noce ,podporządkowanie się pod malca, układanie grafiku pod malca,w przypadku Mamy ,dieta pod malca. Nie ma macierzyństwa takiego jak w filmach- różowego,lukrowanego , niewyjącego wniebogłosy i robiącego piękne,różowe,lukrowe kupy.  W rzeczywiści jest ryk,bo Matka z horyzontu zniknęła, poszarpane sutki i kupa nie tylko we wnętrzu pampersiaka nieraz( czyt. na bodach,legach i dywanie też).
Pozostają jednak fakty niezmienne- Mama to nadal Kobieta,Tata to nadal facet,życie to nadal życie. Nie tragikomedia ,w której żyjemy od aktu I,w którym jest akcja szczepienie to aktu II, gdzie głównym rekwizytem jest nocnik.
Mama nie zmienia płci na płeć matkową. Przeczytałam taki opis czyjegoś zdjęcia z Dzieckiem na fejsie : " Nie wiem jak ja mogłam żyć bez mojej córeczki do tej pory" i nasunęła mi się taka myśl : mogłaś! I Twoje życie było fajne nawet.Bynajmniej moje było. Było inne. Inne rzeczy było ważne,miało się inne priorytety. 

Wszystkie sytuacje opisane na początku są przykładami na to,że rodzicielstwo może dać nieźle w kość związkowi. A bo nagle w łóżku pojawia się dodatkowy lokator,a bo za sprawą tegoż oto lokatora nie można spędzić chociażby godziny sam na sam.
Ciężkie chwile dla rodziców-debiutantów.
Minie troszkę czasu zanim wszystko się unormuje,zanim kobieta 'dojdzie do siebie',zanim znowu poczuje się dobrze w swoim ciele. 

Z czasem przestajesz wyglądać jak poporodowy odwłok,wszystko zaczyna jakoś się układać i okazuje się,że nadal jesteś KOBIETĄ. Nie tylko osobnikiem z barem mlecznym w cyckach, nie tylko tą postacią,która dziecia jakoś wydaliła. Nadal jesteś babką z krwi i kości,która potrzebuje wyjść na drinka z przyjaciółką albo się zwyczajnie bzyknąć z mężem. Nikt Ci na czole nie wytatuował słów 'matka Polka'. Masz Dziecko,tak. I jesteś z tego powodu dumna i szczęśliwa. Ale nadal jesteś tym człowiekiem sprzed Dziecka,masz swoje potrzeby ,marzenia. I mimo,że zawsze w nich jest teraz miejsce dla potomka Twego, to marzysz Ty. Za parę lat będzie on miał swoje małe marzenia,swoje małe pragnienia.  Dziecko wychowuje się na świat,kiedyś wyjedzie,wyprowadzi się,już nie będzie naszym maleństwem sobie bez nas nie radzącym. 
Więc jesteś nadal KOBIETĄ. Przede wszystkim ,potem dopiero Matką.

Nie zatracaj swojej kobiecości i indywidualności z powodu faktu posiadania Dziecka. Bądź piękną i fajną Mamą,taką na którą kiedyś koledzy Twojego syna będą patrzeć jak Bolo na Natalię w Rodzince ( wiedzą o co cho Ci co oglądali :P ).

Wniosków jest trzy:
1) Rodzicielstwo zmienia wiele rzeczy,ale nie powinno zmienić Ciebie i Twojego związku na gorsze.
2) Dziecko wychowujesz po to,by samo kiedyś było rodzicem,fajnym,wyluzowanym rodzicem.
3)Kobieta to istota wszechstronna-ma siłę jak facet,kaprysy jak nastolatek,zachcianki jak dzieciak. Kobieta-Matka jest jak BATMAN,może wszystko.


MM.


niedziela, 23 marca 2014

Kubuś robi zakupy,a Mama zastanawia się czy jest bardziej Kobietą czy Matką....

Dziś post zakupowo-chwalący się :).
Bączkowy odwiedził galerię handlową ,zakupił sobie krzesełko do jedzenia w Ikei ,w którym może oświeci go,że jedzenie jest po to ,by je jeść ,a nie po to, by nim rzucać :p 
Mama Martynsien żyje nadzieją,że może siedzenie na poziomie powyżej podłogi i to na poziomie ,z którego dobrze Mamę widać i nie trzeba jej za nogawkę ciągać, sprawi iż Jakub Jakubkowy zrozumie istotę spożywania pokarmów i pojmie fakt istnienia czegoś więcej niż cyc.
Poza tym Bączkowy Bączek zakupił sobie też w swoim(albo raczej w Mamy) ulubionym HMie strój body+legi+czapa. I jeszcze walnął sobie kilka sweet foci,którymi się teraz Mama pochwali,a co :D




Kubuś w windzie(mina pod tytułem WTF?!?!) :



Kubuś part.II(mina pt.: O jaaaaaa):


Kubuś skumał czaczę( 'Może jak będę się śmiał to mi coś kupią') :P :



'Mamo wcale nie śmiałem się,bo coś chciałem,śmiałem się,bo Cię kocham' :



Jestę chłopczykię w kaszkiecie! :D






Moje Dziecko każdego dnia sprawia,że zakochuję się w nim jeszcze mocniej i bardziej. No nic na to nie poradzę,to silniejsze ode mnie. Kurcze ,skąd on się wziął taki piekny? :D




..................................................................................................................................................




Cześć druga posta dzisiejszego będzie zapowiedzią posta jutrzejszego. Będzie o tym,że Mama to nadal Kobieta.Tak,tak,fakt urodzenia Dziecka nie sprawił,że stała się istotą ,której płeć to matka. Może zachowuje się czasem jak facet( bo ma w sobie nieograniczone pokłady siły i umie zrobić w domu sama prawie wszystko),może czasem zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak( bo ma chwile kryzysu i płacze bez powodu i jak coś chce to tupnie nogą ej),może czasem zachowuje się jak staruszka z Alzheimerem( bo zapomina czasem zjeść obiad albo kupić masło albo zapomina ,że coś komuś powiedziała czy obiecała),może czasem zachowuje się jak dojrzewająca nastolatka( bo gada przed lustrem : ' tyłek mi rośnie' i zwala na hormony oraz ma ochotę niekiedy zjeść Happy Meala,by dostać zabawkę).
 Ale to NADAL KOBIETA. Wraz z Dzieckiem nie wydaliła z siebie macicy i pokładów swojej kobiecości ,która w niej są! NADAL są. NADAL jest tą fajną babką sprzed ciąży i to,że ma Dziecko nie oznacza,że nie potrzebuje czułości,tego,żeby jej facet czasem bez okazji pocałował ją w czoło albo wszedł do domu po robocie,przyciągnął mocno do siebie,złapał mocno za tyłek i szepnął do ucha: "Mała, chcę cię kochać całą." Tego wszystkiego potrzebuje też Kobieta-Matka. Bo mimo,że jest 2 w 1 ( relacja Mama-Dziecko)to nadal jednak jest indywidualną jednostką(Mama-Człowiek,Mama-Kobieta,Mama-Miłość Taty).  Czy macierzyństwo w pewnym sensie wyzbywa w Kobiecie kobiecość? .... CIĄG DALSZY NASTĄPI. 


MM.




piątek, 21 marca 2014

Kocha,lubi,szanuje...

Postanowiłam ,ze nikt ani nic nie popsuje mi dziś wiosennego nastroju. Średnio wyszło,ale ogólnie rzecz biorąc powitaliśmy Panią Wiosnę z Bączkowym z uśmiechem na ustach. Spacerowaliśmy ponad dwie godziny w pięknym słoneczku,tańczyliśmy zumbę z Shakirą i wcinaliśmy pomarańcze
(Bączkowy 'ciućkał' tylko,ale mu smakowało!).

Z okazji Wiosny i też bez okazji postanowiłam zrobić sobie małe podsumowanie. Podsumowanie pod tytułem'kocha,lubi,szanuje,podziwia,ceni,krytykuje".

Lubię:
gorącą kawę z samego rana,oglądać Batmana w nieskończoność i patrzeć jak Bączkowy próbuje wstawać.

Cenię sobie:
konstruktywną krytykę,determinację i silną wolę u ludzi( bo moja silna wola jest tak silna,że robi ze mną to co chce),UŚMIECH.Po prostu.

Chciałabym: 
skoczyć na bungee ,zrobić tatuaż( miałam to zrobić zanim urodzę Dziecko,tiaaa....) i też bym chciała, by ktoś bloga czytał( oprócz moich stałych,wiernych czytelniczek).

Krytykuję za:
tchórzostwo,obłudę,małomiasteczkowość i zaściankowość.

Szanuję: 
cudze poglądy,cudze blogi,cudze zdanie. [Twoje życie,Twoja sprawa]

Życie nie miałoby sensu bez:
nadziei. I  bez Kubusia.

Pochłaniam bez reszty:
Milkę z Oreo , kryminały Cobena i filmy z DiCaprio.

Uzależnia mnie:
internet,blog,moje Dziecko,czekolada,Dziecko moje.

Podziwiam:
rodziców chorych Dzieci za to ile im dają,poświęcają,jak o nie walczą, ludzi z pasją, ludzi,którzy potrafią wykorzystać swą energię i radość ku dobremu,ludzi,którzy nade wszystko stawiają dobro swych bliskich.

Boję się:
samotności.


---


Kubuś dziś na wydobywanie się ze mnie dźwięku "bu" reagował gromkim,głośnym,cudnym śmiechem. 
Patrzę na niego i myślę : CHCE SIĘ ŻYĆ. 


MM.

czwartek, 20 marca 2014

Dziecko-Człowiek zasługujący na szacunek.

W blogosferze parentingowej zawrzało.Tony żółci się wylały,napisano tysiące negatywnych komentarzy,padły miliony gorzkich słów,hejterzy mieli raj,a co. W życiu bym nie pomyślała,że tyle złych,podłych emocji mógłby wywołać post o ... rajstopkach. Tak,rajtuzach,rajtkach,rajtuziskach. Każda Mama ma swoje zdanie na temat ich noszenia-czy traktować je jako bieliznę, czy zakładać chłopcu pod spodnie,czy dzieciakowi w przedszkolu wypada w samych rajtach śmigać.
Co Mama to pogląd-moim skromnym zdaniem najważniejsze jest to ,by Dziecku było wygodnie i by wyglądało schludnie. 
I jak najbardziej ,chcę by Bączkowy nosił się modnie,w miarę możliwości
< ;P> ,jednak po domu nie raczkuje w dżinsach , bo by mnie się Dziecko z niewygody zamęczyło. 
Temat rajtek raczej nie wywołałby takiej burzy gdyby nie jedno-niektórych poniosło,oj wysoko polecieli.
Nawet jeżeli ja nie ubrałabym mojego Dziecka na salę zabaw w same rajstopy to czy Mama ,która to zrobiła obdarła je z godności,nie ma do niego szacunku,nie traktuje go poważnie? ...Serio? 

Wiecie kiedy Dziecko jest obdzierane z godności moim zdaniem?

A wtedy,gdy na przykład:

-nie liczymy się z jego zdaniem( nie mówię tu o niemowlaku tylko o potencjalnym 5-latku,który widzi,słyszy i <heeeloł>ROZUMIE). Przykład? Basia nienawidzi owsianki. Cóż z tego, skoro Mama jeść każe,a od babci słyszy: " Oj księżniczko,nie urośniesz. Babcia jadła i zobacz jaka wyrosła.".
A do cholery może najzwyczajniej w świecie babci smakowała,a Baśce nie smakuje?

-kiedy straszymy Dziecko,że przyjdzie pan,zdzicho czy inne licho i je zabierze,albo mamę zabierze albo mama sobie pójdzie( milion razy widziałam na ulicy taką sytuację: Dziecko się zatrzymuje,nie chce pełznąć dalej,Mama odchodzi,głupio macha ręką,"papa,mama idzie,a ty zostaniesz". 
Krew mnie zalewa,jak Boga kocham-zostawiasz na środku chodnika,człowieku,Malca,który nie wie co się dzieje,który jest zdezorientowany,który się boi,że serio sobie pójdziesz!  I gdzie tu szacunek do Dziecka? Może warto by uszanować fakt,że może się po prostu bać.

-kiedy do nie doceniamy i ciągle chcemy więcej( "Fajnie,że dostałeś 4+,ale piątka to piątka"). 
Wjeżdżanie na ambicję zostaw dorosłym,Dziecko poczuje się głupie i niedoceniane. Tworzenie presji pod tytułem'lepiej,więcej,piękniej' nie sprawi,że Twoje Dziecko będzie czuło się pewne siebie-wprost przeciwnie.

-kiedy nie bronimy naszego Dziecka( "A nie będę nic mówić,po co wojnę robić" gdy Twój Maluch od cioci X usłyszy : " Oj Stasiu, mój Jasiu w Twoim wieku to już siusiał na nocniczek,gapa jesteś".) 
Będę bronic mojego Syna zawsze i wszędzie przed takim małomiasteczkowym podejściem!
Ciesz się kobito swoim szczęściem,ale nie obrażaj Dziecka mego,nawet się nie waż go obrażać,bo będę gryźć.

-kiedy traktujemy Dziecko jak dorosłego,kiedy obdzieramy go z marzeń i nie pozwalamy działać wyobraźni- A niech wierzy w św. Mikołaja! Niech ogląda bajkę na dobranoc jak najdłużej,niech śpi ze swoim ukochanym misiem! Niech dzieciństwo będzie dzieciństwem,nie zabierajmy Dziecku tego pięknego czasu. Dorosłym być zdąży i jeszcze zatęskni nieraz za czasami, gdy największym problemem były dylematy : pobawić się klockami czy obejrzeć bajkę albo naleśniki z marmeladą czy z nutellą. To były czasy! <rozmarzona> 

To są przykłady nieokazywania Dziecku należytego szacunku.W rajtach czy bez ,jeżeli jest straszone czy nierozumiane-wtedy jest obdzierane z godności,z jaką należy je traktować. 
Bo Dziecko to też Człowiek. 

Mały-wielki Człowiek.




MM.

wtorek, 18 marca 2014

Ojciec. Postać drugoplanowa?

Nie mam zbyt wielu dobrych wspomnień z moim Ojcem. To oddzielna,długa,skomplikowana historia. Jednym z tych niewielu dobrych jest fakt,że spałam z nim do 8 roku życia. Jak miałam roczek urodziła się Katarzyna i chcąc nie chcąc zajęła moje miejsce przy matczynej piersi. Coś trzeba było ze mną zrobić i wylądowałam śpiąc na ramieniu Ojca. Uwielbiałam  to. Czułam się tak bezpiecznie , jak jedyna córeczka tatusia. Do tej pory pamiętam jak pachniał... i nigdy nie chcę tego zapachu zapomnieć. To wspaniałe wspomnienie.

Tata do bardzo ważna postać w życiu zarówno niemowlęcia,jak i nastolatka. Tata to ten osobnik,który nie wychyla się zbytnio ,ale czuwa nad wszystkim co się dzieje w jego rodzinie. Wreszcie Tata to osoba kojarząca nam się z bezpieczeństwem, z odwagą, z siłą , ze stanowczością ,z konsekwencją,z tymi cechami,których najczęściej brakuje zakochanej w Dziecku mamie. Przynajmniej tak być powinno.

Mama nawiązuje relację z Dzieckiem już na etapie życia płodowego,czuje je,czuje jego ruchy,w sumie mają wspólny krwioobieg przez 9 miesięcy. To mama ma cyca, to mama od początku jest z Dzieckiem w domu. Tata tę relację musi budować od podstaw,być może pod względem emocjonalnym jest mu nawet ciut trudniej niż mamie.
To Mama pilnuje kalendarza szczepień i to Mama decyduje kiedy idziemy do przychodni.
To Mama kompletowała wyprawkę i wie ,w której szufladzie komody są bodziaki ,a w której pieluchy tetrowe.
To Mama wstaje w nocy,bo Tata idzie rano do pracy.
Tym samym Dziecko jest z Mamą szczególnie zżyte. To naturalne,normalne i oczywiste-z kim ma mieć większy kontakt niż z osobą,która jest z nim praktycznie non stop?

Chodzi w tym wszystkim po prostu o to ,by Tata nie szedł na łatwiznę (' bo u Ciebie nie płacze'), by starał się w końcu nauczyć się 'rozkładu' dziecinnej szafy, by wreszcie nie szukał wymówki ,że Mama zrobi coś lepiej.
Chodzi o to ,by CHCIAŁ.
Za Tadeuszem Boyem-Żeleńskim powtórzę:
''Z tym cały jest ambaras,  żeby dwoje chciało naraz''.

Obowiązki Ojca nie powinny się kończyć na pośmianiu się jak Dziecko ma humor albo na zagraniu w piłę. Ojciec powinien być kimś , komu Dziecko może zaufać, kimś ,kto spojrzy na coś obiektywniej niż przewrażliwiona Mama,kimś ,kto Mamą 'potrząśnie',gdy ta panikuje i kimś,kto będzie dla Dziecka godzien naśladowania.


Przez to jak ważną rolę w życiu Dziecka odgrywa Mama,Tata często postrzegany jest niestety jako postać drugoplanowa.

Sęk w tym,by był mistrzem drugiego planu.



MM.

poniedziałek, 17 marca 2014

Każdy wie lepiej niż ... matka.

Ludzie mają tendencję do,że tak się kurcze brzydko wyrażę, wpieprzania w nie swoje sprawy. Tak wpieprzania,mogłam napisać wtrącania,ale chciałam, by zabrzmiało dosadniej i mocniej. 

Nie jestem jakimś specem do spraw wychowawczo-dzieciowych. Mamą jestem stosunkowo od niedawna.Może nie zaczynałam totalnie od zera,bo brałam jakiś tam czynny udział w wychowaniu mojego chrześniaka czy najmłodszej siostry,pracowałam też jako niania pewnych Pikopcików (dzieciaki nie umiały powiedzieć 'biszkopty'-mówiły 'pikopoty' i od tego nazwa),ale jednak bałam się wielu rzeczy jako matka-debiutantka. 

Już będąc w ciąży słyszałam wiele rad w stylu : 
"kąpać Dziecko to tylko w ...<czymś tam>, bo inaczej to... <coś tam>" (doradczyni od kąpieli twierdziła,że skoro ona kąpała swojego dziecia w tym, to cały świat też powinien kąpać w tym swoje dzieci), 
"ciuszków nie kupować,niemowlak i  tak pobrudzi,można założyć byle co"(opiniodawca co do ubierania dzieci wiedział najlepiej,że skoro jego dziecko byle co nosiło to i moje powinno), 
" przy Dziecku to zobaczysz jak to będzie-nic nie zrobisz"
(znawczynie rozkładu dnia młodej matki,koleżanki z pracy,wszystkie bezdzietne...)
"pijesz kawę ? można pić kawę?"(współpracownica upierdliwa)...itp.,itd. 

Wszyscy wiedzą lepiej od matki,a co. 

Co Ty wiedzieć możesz,młoda jesteś ,pierwsze dziecko,ja już dwoje odchowałam,ja wiem,ja zrobię,ja pokażę, ciocia to jest dobra niania.
 A jak już się odezwiesz ,postawisz, powiesz co myślisz to Cię zagdaczą, bo Ty prawa nie masz mieć swojego zdania,a racji to już w ogóle. 

Taka już mentalność parentingowych 'doradców'.

Każdy najmądrzejszy w wychowywaniu cudzego dziecka:

-rozpieszczasz!
 Nie ma matki nie rozpieszczającej swojego Dziecka(pomijając sytuacje ekstremalne,bo patologiczne w jakiś sposób). Każda mama chce jak najlepiej dla swojego Dziecka,każdej mamie kroi się serce,gdy dzieć płacze i każda mama bierze go wtedy na ręce! Każda nosi i buja, każda zakochuje się bezgranicznie w swym maluchu. 'Doradcy' Cię krytykują,że Twoje płacze,bo nauczone noszenia na ręcach podczas,  gdy ich siedzi pod stołem i wyje,bo nie pozwolono mu ściany markerem mazać.
Nie bądźmy obłudne,drogie mamy,patrzmy na swoje wychowanie,swoje Dziecko,swoje błędy.

-pozwalasz na za dużo! 
Pozwalam na tyle na ile uważam,że mogę! To ja wychowuję moje Dziecko,to ja będę ponosić tego ewentualne konsekwencje. Jeżeli nawet tak 'doradca ' uważa,niech sobie daruje umoralnianie mnie,niech patrzy na to czy w czasie kiedy będzie tracił energię na opowiadanie mi jakiego strugam na siebie bata jego dzieć nie dusi kota.

-karmisz nie tak! 
Ja jestem mamą ,ja karmię ,ja decyduję co je moje Dziecko,  póki samo nie może o tym zdecydować.

-ubierasz za lekko! 
Na dworze +14,ja w letniej parce,którą miałam ochotę zdjąć,ale Dziecko dla zasady mam wystroić w czapę z pomponem i gruby kombinezon. A bo zima jeszcze,bo marzec zdradliwy,bo wiater wieje. Cholera jasna. Drogi 'doradco' przykryj się polarowym kocem,zawiń w śpiworek i wystawię Cię na pełne marcowe słońce. I się gotuj,a co. To ja ubieram moje Dziecko tak jak uważam za stosowne,ja.

I tak można by wymieniać i wymieniać,podać milion przykładów co robisz źle i co 'doradca' zrobiłby lepiej. 
Na pewno przez te prawie 9 miesięcy mojego macierzyństwa popełniłam wiele błędów,nie jestem matką perfekcyjną,bo takich nie ma po prostu. Jednak staram się być najlepszą matką jaka być mogę i jaką być umiem. 

Drogi 'doradco' zajmij się swoim 'podwórkiem', wychowuj jak najlepiej potrafisz swoje dzieci i daruj sobie próby wychowywania mojego Dziecka. Bo od tego jestem ja.


MM.

sobota, 15 marca 2014

I po co czytasz komentarze sfrustrowanych miernot?...

Dziwna moda nastała w tym kraju. Moda na hejtowanie.
Do napisania tego posta zainspirował mnie dzisiejszy Dzień Dobry TVN,a dokładniej wystąpienie Ewy Chodakowskiej z dziewczynami ,które brały udział w projekcie 'Ewolucja'.

 Nie jestem jakąś wierną i dozgonną fanką Ewki-ćwiczyłam z nią może ze trzy razy i jej głos sprawiał,że miałam ochotę usnąć,a nie walczyć z nadprogramowymi centymetrami. Przerzuciłam się potem na treningi z Mel B i z Tiffany Rothe(extra by the way!).
Ewa ma swoich przeciwników i zwolenników,chwilami jej fanpage na fejsie zaczyna przypominać 'mały ołtarzyk',a dziewczyny z nią ćwiczące zaczęły wyznawać nową religię-chodakonizm. Najważniejsze jednak jest to,że są osoby,które do cholery zmotywowała do ruszenia dupy z kanapy! Dowodem na to są zdjęcia metamorfoz jakie można u niej zobaczyć. 

To co można dziś było przeczytać w komentarzach pod zdjęciami uczestniczek Ewolucji przeszło moje,i nie tylko moje chyba, najśmielsze oczekiwania.

Ludzie ,skąd w Was tyle jadu,tyle zazdrości,zawiści? Czy komentarz pod zdjęciem,w którym się napisze " Eee słabo,nie ma się czym chwalić" sprawi,że poczujesz się lepiej? Czy fala krytyki na kogoś Cię dowartościuje,pomoże rozwiązać Twoje problemy albo uleczy z frustracji? Nie. NIE. NIEEEE! 

Przykład fali krytyki wylanej na Ewkę i jej podopieczne jest jednym z wielu. Zbyt wielu. 

Zawsze było tak,że ludzie gadali. Bo lubią żyć życiem innych.

Mieszkaj w małej miejscowości , nie daj Bóg ubierz czerwone rajstopy i wyjdź na spacer. 3/4 ludzi,których miniesz obejrzy się za Tobą,będą sobie w sklepie, stojąc w kolejce po bułki ,opowiadać to do kolejnej 'sensacji' ,a jeszcze znajdą się i tacy,którzy stwierdzą  : 'Latawica,też się wystroiła". Tak to już jest,że nawet kolor rajstop,niby taka pierdoła, może wywołać masę emocji. U kogo? U ludzi,których życie jest nudne i smutne. Tak,smutne. To jest do cholery smutne,że tak łatwo sprowadzić na siebie hejterstwo. Nie robiąc nic nikomu. 

Dziewczyny z Ewolucji zrobiły co mogły , by stanąć na wysokości zadania. Schudły zdrowo,zadbały o siebie i przede wszystkim w siebie uwierzyły. I ten fakt najbardziej przeszkadza tym wszystkim a'la krytykom-fakt,że się komuś udało. Hejterzy tracą swoją energię na hejtowanie,a co. Zamiast wziąć się za siebie,zamiast sobie i innym coś udowodnić wolą pisać durne komentarze. Słabe to,oj słabiutke. Wstyd Polsko,oj wstyd. 

Tym,którzy są bezpodstawnie krytykowani dam dobrą radę. Za Roguckim i Comą powtórzę : 
I po co czytasz komentarze sfrustrowanych miernot? Niech się durnie trują jadem,oszczędź sobie złego.

---> Rogucki dobrze gada,serio.

Olać-jedyny sposób. Olać i robić swoje. 





MM.

piątek, 14 marca 2014

...urlop zwany macierzyńskim albo raczej macierzyński zwany urlopem-pff.

Ten , kto nazwał macierzyński urlopem albo musiał być chłopem albo nigdy dziecka nie urodził. Basta. Moje pierwsze skojarzenie ze słowem urlop to morze,plaża,zimne drinki. Urlop to odpoczynek,to czas ,z którym możesz zrobić co chcesz,to czas wolny od pracy ,to czas dla Ciebie. Ludzie jeżdzą na urlop na Mazury lub w góry, na Maderę czy Rivierę. A gdzie jedzie mama na urlopie macierzyńskim? A do przychodni na szczepienie. Albo do Biedry po papier toaletowy. 

Zacznijmy od początku. Rodzisz dziecko. Poród nie jest łatwym doświadczeniem,zdarzają się takie trwające kilkanaście godzin albo takie,po których kobieta jest zwłokami pod względem psychicznym. Wracasz do domu i wtedy też właśnie rozpoczynasz urlop.
Nie wszystkie niemowlęta śpią i jedzą,jedzą i śpią,w między czasie robiąc kupę,oj nie. Niektóre pomiędzy kupą ,a jedzeniem,wyobraźmy sobie, NIE śpią.
Ty ogarniasz ,mimo ciągnących Cię szwów,mieszkanie,bo niby nie było Cię tylko 3 dni,ale jest nie po Twojemu. Jeżeli mieszkasz z dala od najbliższych (jak ja po urodzeniu Kubunia) sama gotujesz, bo mąż jeść musi i Ty też jeść musisz. Dziecko wymaga dużo czasu i uwagi,do tego samo się nie posprząta i nie wypierze. 
Jak Bączkowy miał jakieś 3 miesiące przyjechała do nas koleżanka( pozdrawiamy Aniu! ),akurat upiekłam ciasto ,a ona z podziwem w głosie stwierdziła : "Matko,małe dziecko ,a ciasto upieczone". Wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji i posiadania leżaczka-bujaczka w naszym przypadku też. Kubuś w leżaczku,mama w kuchni :). 

Ja akurat potrafię tak sobie wszystko rozplanować żeby mieć na czas zrobione,ja zresztą jestem przypadkiem beznadziejnym jeżeli chodzi o wariactwo na punkcie zrobienia czegoś już, teraz, now.
Są jednak mamy,które nie potrafią podzielić swojej uwagi pomiędzy płaczące dziecko a kipiące ziemniaki i dlatego potrzebują czyjejś pomocy.
Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem ,że mama na macierzyńskim leży i pachnie,a jak słyszę teksty w stylu : "Źle Ci? Siedzisz w domu i nie musisz pracować." to mam ochotę krzyczeć i strzelać.

 Praca w domu przy Dziecku to też praca! Nie znam matki,która ma nadmiar czasu i nie ma co z nim zrobić. Praca matki to nie odbębnienie 8 godzin,to etat 24 h na dobę , bez przerw, na każde żądanie czy potrzebę Dziecka.
 Dlatego jeżeli uważasz,że siedzę w domu z dzieciem i nic nie robię to się mylisz. Zostań Mamą,pogadamy. 

Kruszyna z Dzieciowo mi! ,którą czytam namiętnie ma troje dzieci w wieku przedszkolnym,pracę na etacie,psa i pisze dwa blogi.Można? Można.

Nie oceniaj jeżeli nie wiesz. 
Nie krytykuj jeżeli tego nie doświadczyłeś. 
A jeżeli tak Ci przeszkadza ,że jakaś mama jest na macierzyńskim i jeszcze śmie pisać bloga,bo ma tyle czasu ,  to go po prostu nie czytaj( tak by the way -napisanie posta zajmuje mi 20,w porywach do 25 minut).

Dziękuję,skończyłam na dziś,śpijcie dobrze!


No!

MM.



środa, 12 marca 2014

Dziecko w talent show- czy to dobry pomysł?

W telewizji roi się od różnego rodzaju talent show. Tańczą,śpiewają,żonglują,gotują,na lodzie,na łyżwach,na rolkach i rowerach. Kiedyś to oglądałam,nawet lubiłam,z czasem stało się jak chleb powszedni, znudziło się i przejadło,teraz na widok Prokopa już nie rzygam tęczą.

Uważam,że dyrektorzy stacji telewizyjnych popełniają ogromny błąd decydując się na kolejne i kolejne edycje programów w stylu 'Jak oni się sprzedadzą'. Standardy filmowe Polsatu ,czyli 'Szklana Pułapka' i 'Mission Impossible' cały czas są zapowiadane jako MEGA HITY,a TVN poszalał i zakupił 'Listy do M.' i teraz będzie nam je zapodawał co najmniej raz w miesiącu( Karolak jak św. Mikołaj na ekranie telewizora kiedy za oknem temperatura 15 na plusie to coś nie halo jednak ).
Chciałoby się zaapelować do rządzących telewizyjnymi ramówkami-czy zamiast wydawać krocie na kolejną edycję X factora ,wypłaty dla szanownego jury,prowadzącej( dodajmy,że nie zarabiają dniówki na poziomie kilku stówek tylko pewnie kilku tysięcy,a nawet nie chcę wiedzieć ile zgarnia Wojewódzki za swoje nudne już teksty...),całej ekipy realizującej,operatorów kamer , wizażystów i innych takich,bez których nie da się tego ogarnąć, nie moglibyście zakupić kilku dobrych,NOWYCH filmów?  ... Dobra,apel apelem,nie o tym być miało. Miało być o udziale w tego typu programach dzieciaków.

Są zdolne dzieciaki na tym świecie. Niektóre trenują daną dziedzinę(taniec czy balet czy też gimnastykę) nawet od 3-ego roku życia.Są dzieciaki,które ładnie śpiewają  tudzież potrafią coś innego, co wydaję się być na miarę finału 'Mam talent'. Właśnie-wydaje się. A komu? A rodzicom tychże dzieci. O udziale dziecia w programie rozrywkowym decyduje nie kto inny ,a rodzic. Dzieć może wykazywać ogromną chęć zaśpiewania na wielkiej scenie przed Chylińską ,jednak bez przyzwolenia swoich rodzicieli ,nie zrobiłby tego. To rodzic jak opiekun prawny w pewnym sensie za Dziecko decyduje. 

Nie jestem zwolenniczką występów dzieci w tego typu programach,mogę nawet śmiało przyznać,że kolejne dziecko wyjące piosenki Niemena czy Violetty Villas mnie denerwuje. Mało powiedziane! Cholera mnie trafia kiedy 11-latka śpiewa w złotej sukni 'Dziwny jest ten świat'. To nie ten czas,nie ten etap kiedy maluch może i umie sprzedać swoje emocje na scenie. Nie jest świadom ani piosenki,ani jej tekstu ani tego co ma nią przekazać. Takim występem pełnym sztywnego patosu nie zachwyci się nikt poza babciami w moherowych beretach,w których 'tak ślicznie' śpiewający dzieciak wzbudzi litość. I babcie wysyłają smsy. 
Tak w ogóle zastanawiam się kto jeszcze wysyła te wszystkie smsy za 3zł+vat(ja wysłałam raz na Bednarka Kamila z racji,że uwiódł mnie głosem od pierwszego wydanego dźwięku<ach,och> i nie mogłam się oprzeć :) ). 
W każdej edycji przykładowego 'Mam talent' dzieciak w finale to standard. Bo Dziecko to "produkt",który wzruszy widza( na przykład tę babcię w berecie),wzbudzi w widzu poczucie obowiązku wysłania smsa( "No takie słodkie stworzenie,a niech ma.") i jest swego rodzaju pewniakiem producenta show. 

Chciałabym może ,by mój Syn super tańczył,śpiewał czy grał na gitarze w przyszłości. To fajne- i hobby i talent w jednym. I gdyby się zdarzyło,że coś będzie robił extra będę się z tego bardzo,bardzo cieszyć. Ale w 'Mam talent' udział weźmie ewentualnie jako co najmniej 16-latek. Świadomy swych czynów,decyzji i emocji,które chce przekazać innym.

Ja dzieciom w talent show mówię :  NIE, a Wy?

Dobranoc.

MM.

wtorek, 11 marca 2014

Grzeczne dziecko czyli ...jakie dziecko?

Lubię dzieci. Po prostu. Wzbudzają we mnie pozytywne uczucia-są naturalne,niczego nie udają,szczerze mówią co myślą. Byłam kiedyś na stażu w przedszkolu,przyszłam któregoś dnia w dżinsach z dziurami( zabieg celowy zupełnie wykonany przez markę spodni :P ). Sonia,moja przedszkolna ulubienica, przywitała mnie stwierdzeniem : 'Ładnie Pani wygląda ,Pani Martynko. Tylko spodnie podarte Pani założyła,niech pani mama w domu zeszyje'.  :D 
To urocze było-wzrusza mnie dziecięca naiwność połączona z rozkoszną słodyczą.Szkoda tylko,że nie o każdym dziecku można powiedzieć 'co za aniołek'.  I nie chodzi zupełnie o to,by siedziało jak przysłowiowa mysz pod miotłą,było zawsze ciche i potulne jak baranek. Nie. Chodzi o to,by dzieć nie był diabłem wcielonym,a jego zachowanie nie przyprawiało nas o dreszcze...  

5-letni syn znajomych podczas ostatniego spotkania kopał swoją mamę,kładł się pod stołem i darł się jak opętany,na co usłyszał:' Piotrusiu,bo nie dostaniesz tableta'...
Mój własny prywatny chrześniak,którego uwielbiałam zawsze nad życie,przyjechał do mnie na wakacje i tak mi dał popalić,że po 2-óch godzinach miałam ochotę wsadzić go w powrotny pociąg. 
7-latek,którym opiekuje się znajoma,zwiał jej któregoś dnia ,przyprawił ją tym samym o zawał prawie,a po tym jak się odnalazł stwierdził łaskawie,że zrobił jej żart.   (...)

Te przykłady to kropla w morzu negatywnych dziecięcych zachowań.
Pytanie-jaki jest powód ? Jak to się stało,że mój aniołek opluł czyjegoś aniołka w przedszkolu? Jak to możliwe,że tak zachowuje się mój skarb,ten,dla którego tyle poświęciłam i któremu tyle dałam? Dziecko chłonie wszystko niczym gąbka,widzi i powtarza. Wie,że mama ściemnia z tym,że nie dostanie tableta czy innego pochłaniacza czasu,bo zawsze tak mówi ,a i tak zawsze daje. Brak rodzicom konsekwencji,brak asertywności,brak siły do walki z arogancją własnego Dziecka. Moje Dziecko jest jeszcze za małe na ćwiczenie na nim mojej silnej woli jednak widzę po mojej kochanej młodszej siostrze,że jej silna wola jest tak silna,że robi z nią to co chce. Wiem,że będzie mi ciężko mówić 'NIE' mojemu Dziecku. Wiem,że będę musiała stoczyć walkę sama ze sobą i ze swoją ogromną słabością do niego. Jednak wiem,że to dla jego dobra. Patrzyłam na wyżej wspomnianego Piotrusia,na jego wściekłość,na bezradność jego mamy i obiecałam sobie wtedy,że moje Dziecko takie nie będzie! Nie pozwolę na to ,by było 5-letnim terrorystą,który wyje,bo nie dostaje natychmiast czego chce ,pokłada się u kogoś pod stołem czy kopie mnie po kostkach,bo mu się nudzi. OBIECAŁAM sobie,że zrobię wszystko,by wychować normalnego,pełnego życia dzieciaka,który będzie umiał zareagować na moją prośbę,który będzie znał słowa 'proszę ' i ' dziękuję' i za którego w gościach nie będę się wstydzić. Pragnę mieć grzeczne Dziecko! Na tyle grzeczne ,by nie robiło tego,co robią znane mi dzieciaki.Nie będzie łatwo,wiem. Ale spróbuję. 

Powiedzenie mówi: 'Chcesz dobrze wychować Dziecko? Dawaj mu dwa razy więcej czasu i dwa razy mniej pieniędzy.' I z tą złotą myślą Was zostawiam. Dobranoc.


MM.

poniedziałek, 10 marca 2014

Kochać to nie znaczy zawsze to samo…

W Dzień Dobry TVN  jakiś już czas temu gościła będąca w 5-ej ciąży  Dominika Figurska. Aktorka opowiedziała prowadzącej  Joli P. anegdotkę. Podobno jak pierwsze dziecko połknie 2 zł to jedzie się na pogotowie. Szok, panika, terror. Drugie-yhm, wydali z kupą, trzecie-odda z kieszonkowego. 
Podobno przy każdym kolejnym dziecku towarzyszy nam większy chillout. 
Nie wiem tego z autopsji ,mam jedno Dziecko i nie chcę na razie dzieci więcej. Nie umiałabym chyba albo raczej nie wyobrażam sobie na ten moment dzielić jakoś moją matczyną miłość. Zaraz myślę sobie, że skoro Kubuś potrzebuję mnie całej ,na 100 % i na maxa to jak dałabym radę dać z siebie 200 % dla dwojga maluchów? Może przesadzam, panikuję, histeryzuję i gdybym musiała to wyobraziłabym to sobie, ale na ten moment nie muszę i jakoś nie chcę tego sobie wyobrażać.

Miłość matki jest najpiękniejszą miłością ze wszystkich rodzajów tego uczucia. Nie ma w niej zazdrości, rywalizacji czy czy idąc tropem myślenia typowo psychologicznego fazy wypalenia uczucia. 
Ta miłość nie wymaga dowodów ,dochodów, przychodów czy innych –ów. Ona jest po prostu. Pytanie tylko-czy można i czy da się kochać każde Dziecko tak samo? Tak samo mocno, by było sprawiedliwie?… 
I czy kochamy tak samo niemowlaka jak swoje dorosłe już Dziecko?

Moja Mama ma pięcioro dzieci.  Każde inne. Każde jest indywidualnością. Jedno bardziej do niej podobne fizycznie, inne charakternie, inne z kolei podobne do byłego męża, jeszcze inne do jej Matki. Pięcioro ludzi, z tego czworo już dorosłych. Każde ma swoje już jakieś tam swoje życie, swoje pasje i swoje problemy. Czy da się kochać całą tę piątkę tak samo? Czy umie te swoje 100 % matczynej miłości podzielić na równiutkie pięć części? Może nie powinnam tego pisać, może to co mi się wydaje wcale nie jest prawdą, ale wydaje mnie się, że to niemożliwe po prostu. Dać każdemu równo 20%, każdego tak samo kochać. Miłości nie liczy się w procentach ,ułamkach czy dziesiętnych. 
Dziecko się kocha, niezależnie od tego jakie jest i jakie błędy popełni czy już popełniło…

Nie jestem zwolenniczką teorii, że kocha się za nic. Jasne. Kocha się za coś. Konkretną osobę za konkretną rzecz ,cechę, za to jaka jest. 
Tak też jest z miłością do Dziecka. 
Malucha kochamy za to, że jest cały nasz i oddaje nam w swoim każdym uśmiechu całego siebie.  Małe Dziecko jest od Ciebie całkowicie uzależnione ,nie da sobie rady bez rodziców. Za to też je kochasz. Za to, że możesz się nim opiekować i nieba mu uchylać. Kochasz Go za jego słodycz, za to jak przyswaja nowe umiejętności, za to, że niczym słońce rozjaśnia Twoje życiowe niebo. Kochasz Go za to,że możesz się o nie troszczyć bezgranicznie ,za to, że Ci narazie nie odpowie na  -‘Daj buziaka.’  -‘Mamo, plis, nie przy kumplach’. 

Potem kochasz Dziecko z miliona różnych powodów- bo jesteś z niego dumny, bo umie Ci podziękować najpiękniej jak potrafi, bo daje Ci powody do radości. Bo czas z nim spędzany przynosi Ci satysfakcję i szczęście. Bo Ci powie:’ Mamo jak dorosnę chcę być taka jak Ty!”.

Potem kochasz nastolatka-za to jak staje się dojrzałym już człowiekiem, ze swoimi poglądami i kręgosłupem. Za to jak odnajduje powoli swoją życiową drogę, jak spełnia swoje cele.


Dorosłe Dziecko kochasz za to ,że na takiego Człowieka go wychowałaś, za to, że radzi sobie w życiu,za to,że dzwoni czasem i pyta po prostu jak się czujesz i czy może przyjechać na Twój popisowy sernik w sobotę. 
Kochasz je za to,że jest kiedy to Ty Go potrzebujesz,tak jak Ty byłaś, gdy to ono Cię potrzebowało. 

Wydaje mi się,że miłości do Dziecko nie da się zdefiniować( jak i miłości w ogóle). Nie da się też kochać tak samo każdego i tak samo na każdym etapie życia. Ważne by zawsze było Coś ,za co kochać można.

Każdej Mamie czytającej to życzymy z Bączkowym, by zawsze miała powody do kochania. Zawsze.


I jeszcze zdjęcia z serii WIOSNA,WIOSNA ACH TO TY :) ,na których moje Dziecko jest mega złe :P 






MM.

poniedziałek, 3 marca 2014

ekonomiczność Dziecka mego.

Niemowlak ma to do siebie,że aby poznać , musi do jamy gębowej wprowadzić.Tak,tak,w ten sposób dzieć świata się uczy. Dotyk.Zapach. Smak.Odkąd moje Dziecko stało się mobilne zaczynam to dostrzegać wyraźniej i mocniej. Jego chęć poznania tego wszechświata.

Nawet Ł. dziś trzymając Bączkowego zauważył,że kiedyś jak przechodził z nim na ręcach obok regału z różnymi bibelotami Mały nie zwracał zbytnio na nie uwagi. Dziś chce się 'zapalić',byle tylko cokolwiek dorwać. Musi mieć jakiegoś 'cosia' w ręku i zaraz tego 'cosia' ssać zaczyna(wszyscy mówią: "O ząbki idą". A Wróżka -Zębuszka do nas leci i leci i dolecieć coś nie może :P ). 

Kubuś raczkujący jest wszędzie i wszędzie gdzie jest zaraz znajduje sobie jakiegoś przyjaciela do obślinienia. Najbardziej zabawne w tym wszystkim jest to,że w nosie ma wszelkie swoje gryzaczki,grzechotki i inne tego typu bajery. Matę edukacyjną olewa. Jedynym 'dośniadaniowym' sprzymierzeńcem moim jest jeszcze mój cudowny,wspaniały,kochany bujaczek,ale i on zaczyna się księciowi Kubuniowi nudzić.
Bączkowy to wszystko zna już na wylot i chce więcej i więcej! Ale nie zabawek dla dzieci 3m+,o nie! Bączkowy chce gadżetów dla straszaków,a najlepiej dla dorosłych,a co. I w tym momencie dochodzimy do meritum,czyli tytułu dzisiejszego posta ;)
Moje Dziecko jest po prostu oszczędne,ma ekonomiczne podejście do życia i łeb do interesów! 
Najlepsze zabawki to te,które Mama ma na stanie,a mianowicie:

-chusteczki higieniczne i ręczniki papierowe-Bączkowy rozdziela sobie je na czynniki pierwsze(czyt. drze jak popadnie) . I to uwielbia! Spróbuj mu wyrwać dopiero co dorwaną paczkę chusteczek-gratuluje odwagi :P
-gazetki,gazety i inne papierzyska-a jakże,w to mi graj!Ile zabawy i radości przy niszczeniu makulatury :)
-kable,kabelki,kabeleczki. To niebezpieczne,bo mógłby pociągając za jakiś coś na siebie zrzucić więc jak tylko kieruje się w niebezpieczne okablowane obszary już Go gonię.Zgadnijcie ile razy dziennie Go tak ganiam?:P  Puszczam Go na środku pokoju i nawet nie wiem kiedy już śmiga ku kabliskom!
-żelazko,tak,żelazko. Oczywiście nienagrzane-Kubuniu prasuje dywany :)
-torby na prezenty. Na najniższej półce regału z książkami żyły sobie kiedyś piękne,kolorowe torebeczki na prezenciki. Było im tam dobrze póki nie zjawił się w pobliżu Jakub K. i nie zakłócił ich spokoju ;)
-kapcie podomowe,tak zwane laczki.Nie wiem co moje Dziecko ma za fetysz,ale jak tylko znajdą się gdzieś w zasięgu jego mięciutkich rączek to zaraz próbuje ich spróbować. Ja mu dam!
-wszelkiego rodzaju jedzenie(dla dorosłych oczywiście,bo jedzenie dla Niego Go nie bawi i nie rusza. Żeby nie powiedzieć,że w czterech literach ma moje starania,by zaczął jeść normalnie coś oprócz cycka). Wkłada łapkę do spaghetti i chce pić ze mną kawę. Albo raczej chce rzucać makaronem wszędzie i włożyć do gębusi ucho od kubka , w którym jest moja kawa.

Itp.,itd. ... Można tak wymieniać w nieskończoność.Po prostu Bączkowy zabawek-grzechotek nie potrzebuje. Po co mu skoro najwięcej radości sprawiają inne ,mniej znane i bardziej tym samym interesujące "zabawki". Niesamowicie się na to patrzy. Niesamowicie się patrzy na swoje Dziecko.






MM.

niedziela, 2 marca 2014

.przyjaciel-wartość zmienna.

Niejedną osobę w swym życiu nazwałam za szybko przyjacielem. Mieszkałam w kilku miejscach,poznałam setki osób,z wieloma łączyły mnie bliskie relacje. Szybko zżywam się z ludźmi,łatwo się do nich przywiązuję. Albo raczej zżywałam i przywiązywałam. Taki czas jest lepszy. Życie nauczyło mnie,że nie warto dawać sobie za kogoś ręki uciąć. Byłabym już bez rąk.

Życie zweryfikowało niejedną taką 'przyjaźń'. Czas sprawił,że o wielu osobach się zapomniało,one pewnie zapomniały o mnie. Odległość przyczyniła się do tego,że jedyną możliwością kontaktu pozostał facebook. A i z tej możliwości się nie korzystało. Chyba z lenistwa,może z powodu typowo polskiego myślenia pod tytułem 'on się nie odzywa to ja mam się odzywać?'.
Samo życie-ludzie przychodzą i odchodzą,są i ich nie ma. Z jednej strony te 'przyjaźnie'to masa fajnych wspomnień,z drugiej smutek,że miało być ever forever ,a wyszło jak zwykle. Nie twierdzę,że nie ma w tym mojej winy.Jest i to ogromna. Też zaniedbałam te relacje,też przyczyniłam się do urwania kontaktu z daną osobą.Smutne to,niestety. 
Za szybkie nazwanie danej osoby przyjacielem kończy się po prostu zawodem. Bo jak nagle potrzebujesz tej osoby to jej nie ma. Bo jak już piszesz z nią na fejsie to Ci mówi o swoich sukcesach i radościach,Ty jej gratulujesz i cieszysz się jej szczęściem,ale nie tak jak kiedyś. Dobrze jej życzysz,to wszystko. 
Nie wypijacie butelki(albo -ek) wina razem,nie mówisz o niej 'moja osoba',nie skoczyłbyś za nią w ogień.

Ludzie się zmieniają,Ty się zmieniasz. Mnie w pewnym sensie zmieniło macierzyństwo. Kiedyś potrafiłam wziąć jedną torbę,100 zł w portfel i jechać w świat. Czy się bałam? Trochę tak.Ale teraz bardziej się boję. Boję się o mojego Synka,po prostu. Boję się,że nie jestem wystarczająco dobrą Matką,że mógłby mu się stać krzywda,że nie wychowam Go na wystarczająco dobrego człowieka i czyjegoś Przyjaciela. I taka głównie jest różnica między kiedyś a dziś. Wtedy nie martwiłam się czy daję z siebie wystarczająco dużo. Dawałam tyle ile mogłam ,ze spontanem. Teraz martwię się czy daję wystarczająco.Bo chcę dawać nawet więcej mojemu Dziecku.

Nie jest łatwo być Przyjacielem. To cholernie trudna sztuka. Nie dla jednego sztuka nie do opanowania. Bo Przyjaciel to ktoś kogo wartość nie jest zmienna,jego wartość zawsze= BYĆ. 


MM.