środa, 30 kwietnia 2014

A bo się POWINNO...

Do napisania dzisiejszego posta skłonił mnie dialog z pewną starszą panią napotkaną na ulicy.Piękna pogoda,dzień piękny ,spacerujemy pięknie z Pięknym mym.Podchodzi starsza pani. Robi oczy jak 5 złoty(więc ma razem złotych 10) i zaczyna prowadzić z Jakubkową mamą(czyt.ze mną :P) taki oto sobie dialog.

STARSZA PANI- Oj,a czemu ten młody kawaler czapki nie ma???
JAKUBKOWA MAMA- Bo gorąco jest.
SP- Oj,ale to przecież dziecko.
JM- Co nie oznacza,że dziecku nie może być w głowę ciepło.
SP- Oj,te młode mamy teraz to...

[poziom mojej irytacji-ekspert. nadal jednak jestem miła]

JM-Młode mamy teraz hartują ,a nie przegrzewają.
SP-Oj,ale to nie przegrzewanie!Nie powinno się bez czapki!

[nie? a czym jest zakładanie czapki przy temperaturze 24 stopni? jakoś ani ja ani ona na sobie czapek nie mamy , heloł]

JM-Dziękuję za radę ,ale nie skorzystam. Do widzenia.

I się uśmiechnęłam sympatycznie jeszcze.I się oddaliłam na bezpieczną odległość [czyt. jak najdalej]...


Niby z pozoru taka cholernie trywialna sytuacja. A wprowadziła taki zamęt w mojej głowie. Bo starsza pani mówi,że się powinno. To i tamto. I ktoś inny też mówi,że się powinno. Łatwo nam zwracać komuś uwagę. Komuś kto jest młodszy,pewnie mniej doświadczony,wydaje się ,że głupszy,naiwniejszy.

Szkoda,że nie zwracamy uwagi wtedy gdy powinniśmy.

Moje dziecko jest czyste,zadbane,najedzone,uśmiechnięte i KOCHANE. No i bez czapki.

Może wczoraj,przedwczoraj czy miesiąc temu minąłeś albo jutro ,pojutrze czy za miesiąc,dwa miniesz inną "matkę" z dzieckiem. Ona podchmielona, dziecko uwiązane na sznurku,ledwie idące ze zmęczenia i z głodu. W czapce,ale z siniakami na swoim małym ciałku. Zwróci ktoś jej uwagę,pouczy,powie,że się powinno? 
"Nie warto się odzywać,bo to patologia". 
"Lepiej taką omijać". 
"Nic nie mów ,bo jeszcze w gębę zarobisz".
I omija ją starsza pani i jeden z drugim. I trzecim . I kolejnym. I omija tym samym to dziecko. Jakiś czas później szanowny TVN w szanownych FAKTACH powie o kolejnej rodzinnej tragedii. Dziecko zagłodzone,pobite,zaniedbane,przywiązane. I wszyscy powiedzą: nikt nie reagował. Nie reagował szanowny MOPS,nie było wtedy szanownego asystenta rodzinnego,szanowna starsza pani udawała,że nie widzi. 

Po co wiedzieć,reagować ,pomóc?Może gdzieś w Twoim bloku,w klatce obok,na piątym piętrze jest dziecko niechciane,nierozumiane,nieprzytulane,obwiniane za to,że się urodziło? Nikt na nie nie zwróci uwagi na ulicy,bo :
a)matki się boi
b)ojciec pijany
c)ma czapkę

Lepiej mnie zwrócić uwagę,bo się POWINNO. 

Powinno to się swoją energię spożywać na rzeczy ważniejsze niż umoralnianie kogoś przypadkowego na ulicy.Może taka potencjalna starsza pani[ uczepiłam się tej starszej pani,ale piszę o każdym potencjalnym KTOSIU] mogłaby zrobić coś pożytecznego? Oddać krew, kupić bezdomnemu bułkę,zarejestrować się w bazie DKMS,wziąć psa ze schroniska albo reagować gdy dziecku czy komukolwiek innemu dzieje się krzywda? A jeżeli jest na tyle światoodporna i nie chcę robić czegoś dla innych to niech chociaż swój kibel umyje albo w swoich papierach burdel ogarnie. Wyjdzie jej to na dobre. Albo niech na mszę da. I się modli. Szkoda tylko,że te modlitwy nie pomogą dziecku,o którym za pare miesięcy będą trąbić w Interwencji.



P.S.
Może świata nie zbawię,ale jestem w bazie potencjalnych dawców szpiku. Oddałam już w swoim życiu parę ładnych litrów mojego 0Rh+,a w portfelu noszę oświadczenie woli dotyczące pobrania moich organów do transplantacji w razie nagłej śmierci. 
I nie umoralniam ludzi na ulicy co powinni ,a czego nie. 



JM



poniedziałek, 28 kwietnia 2014

.." I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą"...

Czasy gimnazjum,na dyskotece szkolnej grają Stachurskiego(ała),wszystkie dziewczyny w dzwonach( really!),kolorowe światełka i ... ON/ONA. Jakiś ktoś skądś gdzieś,kto w życiu każdego małolata odegrał niemałą rolę.

Pamiętacie to? Jak się po parku łaziło do 3 nas ranem? I piwo na pół piło? I w pamiętniku wypisywało cuda wianki? I wtedy się człowieczkowi wydawało,że to ten,że na zawsze,że już nikt inny nigdy. I myślał człowieczek,że to się nigdy nie skończy i będziecie żyli długo i szczęśliwie aż do końca świata i nawet jeden dzień dłużej. I nagle BAM. Koniec. I gimnazjum i niby wielkiej i nieskończonej ' miłości'. Ty do liceum,on do technikum w innym mieście. Ty poznajesz nowych ludzi,on ze starymi sztamę trzyma. I nie widzicie się lat 4 albo nawet i 14. Ty zakładasz rodzinę,jemu rodzi się dziecko. Ty w jednym krańcu Polski,on gdzieś za chlebem w Holandii czy innej Danii. Ty dojrzewasz,on się zmienia. Dzieli Was wszystko ,bo każde ma swoje ,mniej czy bardziej poukładane,życie. 
Coś Was jednak łączy. Co? PPM.

Trzymasz miśka,którego dostałaś od niego na mikołajki. Co z tego,że misiek ma jedno oko. On ile razy nie zmienił numeru telefonu zawsze przysyła ten nowy. I odzywa się,częściej czy rzadziej,ale w końcu pisze smsa. Ty czytasz swój stary pamiętnik i uśmiechasz się do steku bzdur ,który tam wymalowałaś. Jednak ten stek bzdur wywołuje przemiłe wspomnienia. On pyta Cię o zdanie w kwestii wyboru imienia dla córy swej,bo zależy mu na Twojej opinii. Ty widzisz ikonę smsa od niego  na pulpicie telefonu i się do niego uśmiechasz,on nie kasuje smsów od Ciebie. 

Sentyment. Tak ,to dobre słowo. 

Znasz to? Tworzysz szczęśliwy związek ,ale błysk w oku jest na myśl o tamtej osobie. I pewnie to nie była miłość. Tylko zauroczenie,zakochanie,taka nastolatkowa radość.To gdzieś tam w Tobie siedzi. Ten sentyment siedzi. I czasem zamiauuuuczy jak stary kot. A może i taka mała miłość to była.
Bo nie uważam,że kocha się raz. Dupa,dupa,dupa. 
Kocha się po prostu za każdym razem inaczej i za coś innego.

A wiesz co Was łączy? Prawo Pierwszych Miłości.
Takich,które w nas pozostają,chcąc nie chcąc.
Takich,do których każdą kolejną będziemy porównywać,po prostu. 
Takich,które będą swego rodzaju tłem dla dalszych relacji.


I powtórzę za ks.Janem Twardowskim jeszcze :
..." I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą"...







sobota, 19 kwietnia 2014

Taki mały eksperymencik...

Nie wiem kiedy to się stało i skąd przyszło. 27 wiosen. Jak z bicza trzasnęło. Cholera,czas zachrzania. W związku z moimi wczorajszymi urodzinami( nie chciałam tu o tym wspominać ,ale nie mogę się powstrzymać :P ) zrobiłam sobie mały fejsikowy eksperymencik. W tamtym roku ponad 200 osób złożyło mi wirtualne,fejsbukowe życzenia. Zaspamowana cała tablica. W tym roku stwierdziłam,że takie 'sto lat' jest bezwartościowe i usunęłam powiadomienie o moim święcie,chcąc sprawdzić ile osób pamiętać będzie bez socjalnej przypominajki.
Osób,które naprawdę pamiętały było wiecie ile? Nie 100 czy 200,a ... 11.  11 prawdziwych życzeń. To chyba dość niewiele,choć powiem szczerze-myślałam,że będzie jeszcze mniej.
Ale do czego zmierzam... A do tego,iż koleżka facebook stał się poniekąd wyznacznikiem bytu. 
Nie masz fejsa? Nie istniejesz.
Nie udzielasz się? Zapomną o Tobie.
Nie lajkujesz,nie udostępniasz,nie komentujesz,Twoja firma,blog,strona internetowa nie mają fanpaga? Mają. Lubisz to. 

Mama Martynsien też jest na fejsie.I BączkOwO na fejsie jest. Bo jak inaczej dotrzeć do ludzi? Facebook ma większy zasięg niż poczta. Daje możliwość zareklamowania siebie czy swojej ,jakakolwiek by ona nie była ,działalności. 
Swój fanpage ma nawet nienarodzone jeszcze dziecko Trybsona i Gałęzi z Warsaw Shore! I lubi to prawie 40 000 osób( WTF?!?).
Swoją drogą-biedne dziecko. I to nie dlatego,że jego ojcem będzie 'Krzycz Trybson' , nie. Dlatego,że już jako płód jest obiektem kpin i gadaniny!Kurde! Już jest na fejsie! Nikt go o zgodę nie pytał, mały nasciturus-celebryta ,ja pierdole.

Ma się na fejsie prawie 300 znajomków,z czego ponad setka 'cześć' by Ci na ulicy nie powiedziała.
Chwali się zdjęciami z usg,zdjęciami pierścionków,fotkami pięknych plaż czy wysokich budynków,które się widziało. Pisze się gdzie i kiedy i z kim się było,co piło,ile zapłaciło. Rozmawia się o pierdółkach i o rzeczach ważnych. Kłóci się,wymienia poglądami,niekiedy kulturalnie,czasem mniej. 
Obraża się,obgaduje,o tym kto się ohajtał dowiaduje.
Facebook uzależnia,niestety. Z jednej strony to ZUO,z drugiej jednak dostrzegam zalet kilka tego całego społecznościowego gówna. 
Można na przykład każdemu kto ma urodziny wymazać 'wszystkiego najlepszego' na wallu. ;P



Z  okazji Świąt Wielkanocnych zdrówka,bo tego nigdy za wiele. Spokoju ducha i uśmiechu życzą wszystkim naszym czytelnikom i nie tylko MM,TŁ i Bączkowy.

sobota, 12 kwietnia 2014

Matka -nie cyborg,też spać musi.

Lukrowane macierzyństwo pokazywane w filmach to jedna wielka ściema. Nie istnieją dzieci niepłaczące,nierzygające na dopiero co założoną  naszą czyściutką bluzkę,niesrające tak,że kupa jest wszędzie tylko nie w pampersie. Nie ma dzieci,które tylko jedzą i śpią, nie ma ojców, którzy przywożą dzieciaka ze szpitala do domu i nie robią w gacie ze strachu,że zrobią mu krzywdę jak go wezmą takiego mikroskopijnego na ręce i nie ma matek ,które czasami mają wszystkiego dość. 

  • Czasem dzieć wyje cholera wie czego,a Ty masz ochotę pieprznąć to wszystko w diabły?
  • Zdarza się,że wydaje się Tobie,droga Matko,iż zaraz dokonasz czynu o wysokiej szkodliwości społecznej w postaci mordu ojca dziecka Twego,bo jak zwykle nie trafił kulką skarpetową do kosza na pranie?
  • Pragniesz czasami być jednostką niezależną,a nie wiecznie z tym małym wiszącym Ci przy cycu albo stojącym pod drzwiami łazienki,gdy robisz kupę i mówiącego '"Mamo wyjdź już; mamo chciałem baję,naleśnika,siku,pić,jeść,pić...;Mamo!"?
  • Marzysz niekiedy o tym by spać do bólu,przez 19 godzin,bez przerwy?
  • Chciałoby się mieć chwile tylko i wyłącznie z mężem,takie ,że idziesz spać tylko z nim i budzisz się tylko z nim?
  • A może się weekend sam na sam marzy?
  • A może ,kochana Mamo, impreza do rana i drinków ilość nieskończona?
  • A może wywiezienie czasem dzieci choć na jeden dzień do babci i leżenie do góry dupskiem do południa?
  • A może to żeby tak się samo wyprało,wyprasowało,umyło i zrobiło?
  • Albo żeby wynaleźli jakiegoś mega extra usypiacza,który sprawi,że Twoje dziecko uśnie ze zmęczenia i spać będzie przez 10 h bez przerwy? I nie będzie budziło się co 2 godziny żeby sprawdzić czy niby mama to jest.


Masz czasem ochotę krzyczeć i KRZYCZEĆ ze złości? Płaczesz z bezsilności? Spełniasz choć trzy z wyżej wymienionych punktów? Tak???

Mam więc dobrą wiadomość. 

Jesteś absolutnie normalna!

Macierzyństwo nie zmieniło Cię w potwora bez emocji zwanego Matką,który nie marzy o miłym wieczorze przy winie z Panem Tatą. Nie wyprało Ci mózgu do końca na tyle,iż liczy się tylko dzieć i jego sen i jego 'MAMO JEŚĆ'. Ty też musisz spać  i przyjmować pokarm. Nie dokonało zbezczeszczenia Twojej osobowości do tego stopnia,że przestałaś pragnąć czegoś tylko i wyłącznie dla siebie. 

Jesteś normalna,droga Matko,powtarzam. Nic tylko się cieszyć :D


MM.

czwartek, 10 kwietnia 2014

"Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział".


A bo u sąsiadów tak się wydarzyło-sąsiad sąsiadkę zdradził.
Ta spod trójki tabletek za dużo połknęła,pogotowie ją ledwie odratowało. 
Syn znajomych żyje z dziewczyną na kocią łapę,dziecko nawet mają. 
Koleżance ze studiów też się nie wiedzie-nie może się z mężem dogadać.
Kolegę kuzyna z pracy wywalili,bo przekręty robił. 
Ten z naprzeciwka zmajstrował dzieciaka przyjaciółce swojej żony.
Ta taka na rudo wyfarbowana to ona też faceta w sanatorium poznała i zostawiła męża schorowanego w cholerę.
Państwa, którzy w bloku obok mieszkanie wynajmują nie stać na wiele-ledwie wiążą koniec z końcem.

...



Wszystko to widzimy u innych. Tamci,się nie dogadują,ci zdradzają,jeszcze inni nie lubią. Ten niezaradny życiowo,tamta histeryczka. Pan egoista,pani furiatka. Obywatel nieuczciwy,obywatelka zarozumiała. Polak złodziej,Polka zbyt leniwa. Same zwady,zdrady,patologie.
U kogoś.
A u nas samych? Tak dobrze? Idealnie? Cała rodzina się kocha i jest zajebiście?Wszystkich lubisz,akceptujesz,z mężem się nigdy nie kłócisz?Zawsze masz na wszystko? Ojciec nigdy nie pił? Matki nie uderzył? Sruciu-ciuciu. U Ciebie też nie rzyga się tęczą,też nie wszystko układa się tak jakbyś chciał. Też tak się złożyło,że akurat nie lubisz swojej szwagierki albo ciotki,wkurza cię siostra czy kiedyś mąż zdradził. Ale zapomniałaś może,wybaczyłaś,pod dywan zamiotłaś. Dla dobra dzieci,ze strachu przed samotnością.
Tak się składa,że nie ma związków,układów,małżeństw czy rodzin idealnych. Każda swoje brudy ma.Każda.
Ale u kogoś drzazgę dojrzysz,u siebie belki nie.
Obłudne to straszliwie- za Dulską powtarzać : "Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział."
Gorzej jak wiedzą,tak jak Ty wiesz o tych z naprzeciwka.


*Post sponsorowany przez Stowarzyszenie Rodzin Nieidealnych.



MM.






wtorek, 8 kwietnia 2014

Bo wypada by się za talerzyk zwróciło.

Anna i Adam w maju mają wesele w rodzinie. Nie byle co-chrześniak się żeni. Wesele na 80 par,z pompą wyprawiane. Tak się składa,że Annie zredukowali w szkole etat.Do pół etatu. Adam próbował swych sił w handlu.Nie wyszło. Życie. Kredyt sam się nie spłaci,jakoś dają jeszcze radę,ale wielu rzeczy odmówić sobie muszą. Podobno daje się teraz w kopercie co najmniej 2 tysiące. No chrześniak w końcu. Jak to wyglądało będzie jak od chrzestnego dostanie ,a od Anny nie? Jak ona się pokaże na oczepinach z kopertą bez tej sumy w środku? Może by nie podpisywać? Nie wypada. Dać trzeba. "Adaś,jakąś pożyczkę trzeba będzie załatwić"...

...

Mała Basia idzie w czerwcu do Pierwszej Komunii. Rodzice Basi ,oprócz niej,w domu mają jeszcze Kasię,Gosię i Stasia.Dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym. Zeszyty,składki na ksero,buty na gimnastykę,Gosia ma wyjazd na wycieczkę do Warszawy z klasą,Staśkowi trzeba kurtkę nową kupić. Wszyscy rodzice wszystkich dzieci pierwszokomunijnych robię imprezę w restauracjach. Jak nie zrobić? Też zarezerwowali lokal. A może się zwróci jak dopiszą wszyscy goście...Bo pieniądze chcą.Napisali w P.S. na zaproszeniach.  Nie prezenty. Kto teraz prezenty daje? Baśka to by rower chciała może,ale jak dziadki kupią rower zamiast kasy to się za talerzyk nie zwróci...

...

Agata jest fryzjerką. Kajetan mechanikiem. Nie jest im źle w życiu,radzą sobie.Mieszkanie wynajmują,przy dziecku mama pomaga. Filip kończył niedawno roczek. W lokalu impreza. Na 40 osób. 4 dania gorące. Wódka, 7 rodzajów ciasta i tylko orkiestry z akordeonem brak.A szkoda,bo wujek Heniek prawie w tany poszedł. 

...

4-letniemu Igorowi rodzice urodziny wyprawili w figloraju.Zaprosił 8 kolegów,każdego kolegę rodzice przywieźli. Dzieciaki w kulkach się bawiły,tort ,dla opiekunów kawa. Cóż-starzy Igorka nową tradycję zapoczątkowali. Teraz wszystkie dzieciaki po kolei mają imprę w raju figlowym. No bo jak zrobisz w domu kiedy wszystkie inne miały? Co te dzieci robić będą ? Przy bajce siedzieć? Paluszkami poczęstujesz? Do domu to może nie przyjdą. A do figloraju specjalne zaproszenie dostaną,głupio im będzie,przyjadą,w końcu my u nich byliśmy!...

...


Krystyna i Andrzej obchodzą niedługo 30-lecie małżeństwa.Może w domu zrobią jakieś spotkanie przy winku dla najbliższych.A może zaproszą sąsiadów z naprzeciwka? I jeszcze Zbyszka z Zosią-u nich byli...Hmm... I jeszcze kuzynkę z mężem i chyba syn ze Śląska przyjedzie z rodziną.Kucharkę trzeba wynająć jednak-Krystyna sama nie nagotuje dla tych 'najbliższych'. 




Takie czasy przyszły. 
Co ludzie powiedzą,jak będę wyglądać jeżeli nie zrobię,nie dam,nie zaproszę? Bawmy się w lokalu,w dupie,że na kredyt. Daj w kopercie więcej niż masz w portfelu. Bo wypada. Zaproś na wesele ciotkę,którą ostatnio widziałeś na jakimś pogrzebie x lat temu. Ale ciotka ma emeryturę amerykańską,może da jakąś sumkę. 
Zesraj się,ale roczek w restauracji być musi. 
Zastaw się,a postaw się. 


Ludziom się w dupach poprzewracało.STOP.
Smutne.STOP.
Nie ogarniam. STOP.
EOT.


MM.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

DZIECIŃSTWO a dzieciństwo.

KIEDYŚ:
Jak byłam 'mała' oglądało się Reksia i nie wiedziało czym są pokemony. Cieszył się człowieczek z naklejki z gumy Donald,bawił się w piachu aż do zapadania zmierzchu,zbierał kolorowe szkiełka ukryte w szczelinach między kamieniami na ulicy zwanej kocimi łbami. U sąsiada na wielkim okrągłym stole budowaliśmy kombajn i 'jeździła' nim cała nasza uliczna,sąsiedzka 'rodzina'. 
W sobotę kłóciłyśmy się z siostrą ,która idzie z Mamą na zakupy,Mama kupowała każdemu po jogurcie  i bułce słodkiej z pobliskiej cukierni-ot taka sobotnia tradycja.
Jak na początku sierpnia szła pielgrzymka gdańska do Częstochowy to lecieliśmy na róg ulicy machać pielgrzymom.A jak się miało szczęście to od jakiegoś uśmiechniętego księdza się obrazek dostało! Tia...
Pod choinkę dostawało się lalkę Barbie ,którą człowieczek celebrował cały rok.
Przed telewizorem się siadało na dobranockę. 
Budowało się namioty z koców i kołder wytarganych gdzieś ze strychu.I się w tych namiotach spało,a co!
W Mario się grało na pegazusie.
A jak ojciec wrócił z Niemiec i przywiózł niemieckie słodycze? To była radocha!
I prowadziło się 'Złote myśli'-pamiętacie? :)

TERAZ:
Prezent dla 7-latka? Tablet. Przesiadywanie przed MiniMini godzinami zamiast zabawy w podchody. Nowa zabawka? Na 5-minut,potem walnięta w kąt. 
Era komputera-4-letni smyk wie jak fejsa włączyć. Najdroższe zabawki i najlepsze słodycze : wszystko w zasięgu wzroku dzieciaka,który niedzielę spędza w teraźniejszej świątyni ludzkości-galerii handlowej. 
Który dzieć sam z siebie ,niezmuszony przez obowiązkowe przeczytanie lektury, pójdzie do biblioteki i wypożyczy ''Dzieci z Bullerbyn''?  Pytanie: który przeczyta nawet obowiązkową lekturę ,a nie wpisze w wujka google hasła' lektura dzieci bullerbyn streszczenie'. 
Nie masz smartfona-nie wiesz co tracisz.
11-latki na swoich profilach mają słit focie. Na komunię kupuję się quady. Teraz,nie chcę myśleć co będzie za 2 lata< a do komunii idzie mój chrześniak>.






Fajne to były czasy... Bez smartfona,ale z pozdzieranymi kolanami. 
Bez tableta,ale z grą w gumę. Bez internetu,ale za to ze zbieraniem karteczek do segregatora.
Jakże żałuję,że ominie to mojego Synka... 
Jakże się cieszę,że byłam dzieckiem lat 90-tych. 

:)


MM.

środa, 2 kwietnia 2014

Rodzeństwo-MUST HAVE.

Mam czworo młodszego rodzeństwa. Z jednym mam większy kontakt, z drugim mniejszy ,ale nie wyobrażam sobie , by ich nie było,bym była jedynaczką. Rodzeństwo w dzieciństwie to motorek napędowy do działania dla dziecka.
Bo po co samemu bazę budować? A zabawa w sklep , w którym sprzedaje się babki z piachu? Ty sprzedajesz,ktoś musi kupować lub odwrotnie. A jazda rometem,którego dostało się na komunię? Lipa nie mieć z kim się ścigać. I wspólne spanie u Babci z soboty na niedzielę i składanie rano Babci zamówienia na jajko kinder i drożdżówki z jagodami.I wybieranie imion dla młodszego rodzeństwa! I bawienie się w dom,w którym te młodsze smyki są dziećmi,a Ty rodzicem. 

Posiadanie rodzeństwa to cudna sprawa,to rzecz za jaką mogę zaklaskać w głos moim Rodzicom. Najwięcej wspomnień z najwcześniejszego dzieciństwa mam z Katarzyną,bo jako,że jesteśmy rok po roku wychowywałyśmy się totalnie razem. Niektórzy nawet myśleli,że jesteśmy bliźniaczkami. Jako roczniak nie umiałam mówić Kasia więc mówiłam 'dziadzia' :).
Jako 2 i 3-latki już przed szóstą rano pełzłyśmy razem do p-kola,bo Mama na szóstą do roboty. Razem szłyśmy do Komunii i razem ścigałyśmy się rometami(ja miałam czerwonego,a ona błękitnego).

Posiadanie brata czy siostry to oprócz wspólnej zabawy i radości też ogrom nauki. 
Jak Mama kupuje 10 dag dumli to wiesz,że musisz się podzielić-uczy poczucia sprawiedliwości.
Jak siostra nie kuma jak to jest,że zapłaciła za tę babkę z  piachu złotówkę i dostała cztery reszty to jej to tłumaczysz-uczy cierpliwości. 
Jak brat wyje i nie chcę wracać znad rzeki na pieszo to niesiesz go na barana-uczy wytrwałości.
Jak Mama mówi "Pomóż siostrze"-uczy poczucia obowiązku.
Kiedy jakiś dzieciak w p-kolu gnębi Twojego braciszka wiesz,że musisz go bronić-uczy tego,że pomaga się mniejszym,mniej rezolutnym czy mniej odważnym.
Kiedy dzieje się w domu coś negatywnego,na przykład między rodzicami, wiesz,że brat czy siostra jest zawsze po Twojej stronie,jest oparciem,ochroną,czymś pewnym.

Relacja między rodzeństwem uczy,bawi,pomaga się prawidłowo rozwijać emocjonalnie. To prawda ,że nie ma idealnych rodzeństw-są konflikty,kłótnie,bijatyki nieraz( do tej pory pamiętam jak się z wyżej wspomnianą Katarzyną po tych blond łbach tłukłyśmy :P <tak właściwie to ja tłukłam ją,ale niech zostanie wersja,że lałyśmy się z wzajemnością> ;) ). 

Sama myśl o drugim Dziecku, kiedyś tam hen hen w przyszłości , mnie przeraża,powiem szczerze. Jednak wizja Kubusia bez siostry lub brata,wizja Kubunia bawiącego się samego ze sobą już zawsze,wizja Syna mego bez oparcia od rodzeństwa już w życiu dorosłym przeraża mnie bardziej.

Nie twierdzę też wcale,że wszyscy jedynacy są tacy sami,rozpieszczeni i  do tego są społecznymi inwalidami. NIE. Znam kilka osób nieposiadających rodzeństwa ,o których absolutnie nie powiem nic w stylu : 'rozwydrzony jedynak'.
Są oczywiście przypadki losowo-życiowe,w których nie ma możliwości o postaranie się o drugie dziecię.Życie.

Konsensus jest jeden-rodzeństwo to must have dziecia.
Rodzeństwo jest jak mleko do kawy-bez niego nie da rady.


MM.


wtorek, 1 kwietnia 2014

Mama wraca do formy.

Z moją silną wolą to jest tak,że panuję  nad nią ( i to ja rządzę nią ,a nie ona mną) dopóki w zasięgu kilkunastu metrów kwadratowych nie pojawi się pani czekolada. Kiedy już jakimś sposobem( najczęściej kupiona przeze mnie) z nami zamieszka pod wspólnym dachem to cóż, długo sobie nie pomieszka. Wynajmę jej , bezpłatnie, miejsce w półce,obok kawy i płatków ,może na godzinę,góra dwie. Potem ,chcąc nie chcąc, zarządzam jej eksmisję. Do mojego żołądka.Tak już mam,że jestem czekoladoholikiem i słodyczowym narkomanem< ałć>.  Potrafię postanowić sobie ' NIE JEM ' i serio nie jeść nawet tydzień ,dwa,czasem trzy tygodnie,do momentu aż przytargam jakąś wraz z mlekiem i papierem dodupnym ze sklepiszcza. Jak już przytargam - od tej pory to moja silna wola rządzi mną,a nie ja nią. 

Mowa miała być o powrocie do formy po Dziecku i po porodzie. Nie jest łatwo-siedzisz z Dzieckiem w domu. Czasem zajadasz stres,czasem zajadasz nerwy,czasem zajadasz nieprzespaną noc. Ciastko wydaje się być najlepszym co Cię spotyka gdy dzieć wyje ,a małżon kibla umyć nie umie( albo udaje że nie wie jak). Wstajesz więc w nocy 8 razy dziennie,w dzień jesz obiad albo za gorący albo już ostygnięty więc tabliczka czekolady jest wybawieniem.
Sama tak miałam. Myślałam czasem-a i tak już mam te rozstępiska na brzuchu,a i tak już ten brzuch mi wystaje,a i tak się w tę spódniczkę w kwiatki nie zmieszczę.
W końcu przyszedł moment ,w którym poczułam się na tyle źle w swoim ciele ,że postanowiłam to : 





Moich sposobów na ruch i na dietę kilka:

-przede wszystkim dłuuuugie spacery z Bączkowym 
-sprzątam,zaraz lecę pranie na dwór rozwiesić ,zaraz już tańczymy,potem znowu lecimy prasować i tak podczas domowych obowiązków się ruszamy dużo
-wodę piję niegazowaną ,dużo wody
-chodzę prosto,wciągam brzuch( jak Francuzki :))
-gadając przez tel chodzę po mieszkaniu
-Bączkowego ganiam jak mi zmyka albo przed Bączkowym zmykam i on mnie wtedy gania 
-staram się jeść mniejsze porcje,nie jem białego pieczywa, zrezygnowałam ( co mnie bolało baardzo bardzoo) z moich ukochanych jogurtów owocowych-ale jak zobaczyłam,że duży jogurt ma prawie tyle samo kalorii co cała tabliczka czekolady to mi ręce opadły...
-piję zieloną herbatę,ale jednego kubka kawy z mlekiem i cukrem dziennie nie umiem sobie odmówić( dzień bez kawy dniem straconym,dom bez mleka do kawy to nie dom,amen.)


Nie powiem - zgrzeszę czasem,nie przesadzam,nie wariuję,nie popadam w skrajności.Ale staram się być mamą aktywną fizycznie.
Już wyglądam lepiej niż przed ciążą( nigdy nie wierzcie w te bzdury pod tytułem : 'już nigdy nie będziesz wyglądać jak przed Dzieckiem', będziesz jeśli chcesz,możesz nawet lepiej wyglądać jeśli bardzo chcesz). Piekłam sernik z Oreo -zjadłam, kupiłam Colę-napiłam się szklankę, jem spaghetti. Chodzi o to, by robić to z głową. Łatwo jest powiedzieć ,że i tak się nie uda, oj łatwo. Łatwo dupę na kanapie usadzić, M jak miłość włączyć. Łatwo zeżreć paczkę chipsów i samą siebie okłamywać,że krasnoludki zjadły. Trudniej zastosować najlepszą dietę świata- MNIEJ ŻREĆ i trudniej zastosować jakąkolwiek aktywność fizyczną. Trudne to,jasne. Ale nie niemożliwe.
Ja też nie umiem całkowicie sobie odmówić słodkiego i dlatego czasem sobie umilę życie Milką :)

Puenta jest jedna: dupę trzeba ruszyć. I nie żreć jak świnia. 


P.S. Cholerna Biedronko po co zrobiłaś promocję -30% na wszystkie ciastka?! 
Przytargałam 4 paczki. Siedzą cicho w półce. Chyba któreś wyeksmituję ;)


MM.