środa, 13 sierpnia 2014

D. Parszywa suka.

Szpital psychiatryczny. Ja w odwiedzinach.U Kogoś. Wśród pacjentów,w piżamach,uślinionych ,w pampersach, otumanionych tabletami,dziewczyna. Nigdy nie zapomnę jej twarzy. Piękna,zadbana,około 20-letnia. Na cały oddział śpiewała "Dziewczynę Szamana". Oddział bez klamek.Zadbane,długie,czarne włosy,umalowane paznokcie,często z książką w ręce siedząca w parku przed szpitalem. Przyjeżdżała do niej rodzina w odwiedziny. Myślałam:"Ja pierdzielę,co ona tu robi?" i nie mogłam tego ogarnąć.

...

Depresja. Choroba cywilizacyjna naszych czasów. Nie wybiera. Dotyka i gwiazd i szarych,przeciętnych ludzi. W dupie ma stan konta bankowego czy status materialny. Może dotyczyć kogoś,kogo stać na mango i kogoś,kogo na jabłko nie stać.Jak czapka -niewidka.Bardzo niebezpieczny przeciwnik człowieka.

Nie wiem o niej za wiele,pewnie jak większość z Was. Miewam humory,kryzysy,gorsze chwile.Bywa tak,ze trzaskam drzwiami,krzyczę,kurwami rzucam.Bywa tez tak,że jest mi najzwyczajniej w świecie tak przykro,że nie ogarniam swojego smutku. Znasz to uczucie bezradności tak dogłębnej ,że aż kłuje?Bezsilności,która powoduje niewładność Twojego ciała? Poczucia,że  to,kurwa ,koniec,że się nie podniesiesz,że nie dasz rady,że wszystko pieprzło?
Znasz? Ja też. Trwa to jakieś 2,3 minuty.

2,3 najgorsze minuty w życiu. Poczucie,że nic nie ma sensu,że nie warto.Moment,w którym staje czas,serce staje i życie też. Moment,w którym nie masz NIC.

...

I potem jakiś głos w mojej głowie się cicho odzywa. I nagle coś gdzieś,tam wewnątrz wylewa kubeł zimnej wody. Lodowatej,Nie mogę złapać oddechu,moja dusza się w tej zimnej wodzie topi.Tak mi się tylko wydaje-tak naprawdę ta woda jest kołem ratunkowym. Jest otrzeźwieniem. S.O.S. krzyczy mój instynkt samozachowawczy,moja chęć walki,moja siła ,by przetrwać.Łapię to koło,siedzę cała mokra i od tej metaforycznej wewnętrznej wody i od hektolitrów potu na mym ciele.Wraz z kołem ratunkowym przypłynęła myśl,że nie ma rzeczy na tym świecie,która mnie ot tak sobie zniszczy.Żaden kryzys to nie koniec świata.Mam dla kogo ŻYĆ.W drugim pokoju śpi człowiek,którego los jest w moich rękach.Jest totalnie ode mnie zależny.Nie poradzi sobie jeśli ja sobie nie poradzę.Więc się podnoszę.Suszę mokre ciuchy,mokre włosy.Wiem,że muszę dostrzec promyk nadziei,światełko w tunelu. I dostrzegam.Zawsze.
Ktoś,kogo dopada D. nie dostrzega.Siedzi suchy,nikt nie wylał mu wiadra wody ,nikt nie rzucił koła ratunkowego...
D. to perfidna żmija.Wejdzie przez dziurkę od klucza ,nawet jeżeli pozamykasz wszystkie drzwi.Wlezie i Cię zniszczy.Zeżre Twoją duszę,Twoją nadzieję,zeżre Ciebie.Jak potwór,jak tasiemiec.Sprawi,że przestaniesz być sobą.Sprawi,ze swoją frustrację być może wyładujesz na innych.Ściągnie Cię na sam dół. I zdepcze.Zdepcze,wmawiając Ci,że już nic się nie zmieni.Powie: 'skończ,po chuj się męczyć.' 
A Ty tej podłej małpy posłuchasz.

Osobie cierpiącej na D. nie pomogą słowa w stylu:'będzie dobrze','dasz radę','co Cię nie zabije to wzmocni'. Nie. Tu potrzebna jest pomoc specjalisty,długotrwała terapia,leczenie farmakologiczne.Niezbędna jest chęć uzyskania pomocy. Nie jest normalnym,kiedy przychodzi Ci do głowy chęć pierdolnięcia sobie w łeb,z takich czy innych powodów.To znak,że musisz szukać pomocy,głośno krzyczeć,że jej chcesz.Bo może nie zrobisz tego dziś,za tydzień czy miesiąc.Ale bez pomocy każdy kolejny dzień będzie Cię wdeptywał w gówno. I sam się nie podniesiesz.
Fatalna praca,fatalny związek czy cokolwiek innego fatalnego nie może ciągnąć Cię w dół. Coś Cię krzywdzi? Kończ to. Coś sprawia Ci ból? Uciekaj. Źle Ci?Spraw żeby przestało. Masa ludzi zaczynała od nowa. Od zera. Nie mieli nic ,poza nadzieją na lepsze jutro.I to zdziałało cuda.Wzięli życie w swoje ręce,wzięli się w garść,nie pozwolili,by coś ich zeżarło od środka.

Nie wiem o D. za wiele,powtarzam. Wiem jednak,że odbiera to co najważniejsze i jedyne-życie.Niezależnie od tego jak to się skończy-życie z nią przypomina wegetację.Wzrasta frustracja,znika uśmiech,znika w końcu instynkt samozachowawczy. D. zbiera plony niczym kataklizm. Nie dostrzegamy jej póki nie stanie się tragedia u kogoś z naszych bliskich ,w rodzinie ,dopóki nie dotknie nas bezpośrednio.
A nie wystarczy patrzeć-trzeba widzieć.
Nie wystarczy słuchać-trzeba słyszeć.

...

Teraz wiem,że śliczna dziewczyna spotkana w takim miejscu jak szpital psychiatryczny tak naprawdę chciała żyć. Ogarnęłam w swojej głowie to,że to miejsce nie było jej końcem.Mam nadzieję,było początkiem. Nowego lepszego życia ,bez D. Bez dodatkowego lokatora,który wykańczał ją na tyle,że nie mogła sobie z tym poradzić,że zawołała o pomoc.
Bez depresji.




2 komentarze:

  1. Nie wiesz nic o depresji dopóki się z nią nie zderzysz.Walczę z nią od lat i nie zgodzę się z tym co napisałaś.Bezsilność i smutek jest tak ogromny,że nie pozwala na nic,brak chęci wstać z łóżka pomimo tego,że dziecko prosi o śniadanie i zawiezienie do przedszkola,żal że się obudziłeś...Każdy dzień to walka a Twoje słowa "Coś Cię krzywdzi? Kończ to. Coś sprawia Ci ból? Uciekaj. Źle Ci?Spraw żeby przestało." przyczyniłyby się do samobójstwa.Ucieczka,koniec i wreszcie przestanie boleć równa się śmierć...Leki,terapia pomagają mi żyć ale to nie jest "prawdziwe" życie...Szkoda,że poruszasz tematy o których nie wiesz nic albo obalasz mity nie powołując się na żadnych psychologów.Lubiłam czytać Twojego bloga ale nie lubię czytać bzdur.Jak dalej tak będzie to przestanę tutaj zaglądać.W depresji artykuły pełne jadu nie są porządną lekturą.
    P.S. Piszę jako anonim bo nie wiele osób wie o mojej chorobie i wolę żeby tak pozostało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa razy powtórzyłam w poście, że niewiele o niej wiem. Pisałam o swoich odczuciach, kiedy dopada mnie kryzys życiowy. Nie powołałam się na słowa specjalistów, fakt. I jeżeli zrobiłam komuś przykrość lub zezłościłam tym postem to bardzo mi przykro,nie miałam takiego zamiaru. Mam nadzieje, że nie stracę jednak czytelniczki skoro lubiła Pani tu zaglądać. I trzymam kciuki z całego serca za Pani powrót do "prawdziwego" życia.

    OdpowiedzUsuń