wtorek, 1 kwietnia 2014

Mama wraca do formy.

Z moją silną wolą to jest tak,że panuję  nad nią ( i to ja rządzę nią ,a nie ona mną) dopóki w zasięgu kilkunastu metrów kwadratowych nie pojawi się pani czekolada. Kiedy już jakimś sposobem( najczęściej kupiona przeze mnie) z nami zamieszka pod wspólnym dachem to cóż, długo sobie nie pomieszka. Wynajmę jej , bezpłatnie, miejsce w półce,obok kawy i płatków ,może na godzinę,góra dwie. Potem ,chcąc nie chcąc, zarządzam jej eksmisję. Do mojego żołądka.Tak już mam,że jestem czekoladoholikiem i słodyczowym narkomanem< ałć>.  Potrafię postanowić sobie ' NIE JEM ' i serio nie jeść nawet tydzień ,dwa,czasem trzy tygodnie,do momentu aż przytargam jakąś wraz z mlekiem i papierem dodupnym ze sklepiszcza. Jak już przytargam - od tej pory to moja silna wola rządzi mną,a nie ja nią. 

Mowa miała być o powrocie do formy po Dziecku i po porodzie. Nie jest łatwo-siedzisz z Dzieckiem w domu. Czasem zajadasz stres,czasem zajadasz nerwy,czasem zajadasz nieprzespaną noc. Ciastko wydaje się być najlepszym co Cię spotyka gdy dzieć wyje ,a małżon kibla umyć nie umie( albo udaje że nie wie jak). Wstajesz więc w nocy 8 razy dziennie,w dzień jesz obiad albo za gorący albo już ostygnięty więc tabliczka czekolady jest wybawieniem.
Sama tak miałam. Myślałam czasem-a i tak już mam te rozstępiska na brzuchu,a i tak już ten brzuch mi wystaje,a i tak się w tę spódniczkę w kwiatki nie zmieszczę.
W końcu przyszedł moment ,w którym poczułam się na tyle źle w swoim ciele ,że postanowiłam to : 





Moich sposobów na ruch i na dietę kilka:

-przede wszystkim dłuuuugie spacery z Bączkowym 
-sprzątam,zaraz lecę pranie na dwór rozwiesić ,zaraz już tańczymy,potem znowu lecimy prasować i tak podczas domowych obowiązków się ruszamy dużo
-wodę piję niegazowaną ,dużo wody
-chodzę prosto,wciągam brzuch( jak Francuzki :))
-gadając przez tel chodzę po mieszkaniu
-Bączkowego ganiam jak mi zmyka albo przed Bączkowym zmykam i on mnie wtedy gania 
-staram się jeść mniejsze porcje,nie jem białego pieczywa, zrezygnowałam ( co mnie bolało baardzo bardzoo) z moich ukochanych jogurtów owocowych-ale jak zobaczyłam,że duży jogurt ma prawie tyle samo kalorii co cała tabliczka czekolady to mi ręce opadły...
-piję zieloną herbatę,ale jednego kubka kawy z mlekiem i cukrem dziennie nie umiem sobie odmówić( dzień bez kawy dniem straconym,dom bez mleka do kawy to nie dom,amen.)


Nie powiem - zgrzeszę czasem,nie przesadzam,nie wariuję,nie popadam w skrajności.Ale staram się być mamą aktywną fizycznie.
Już wyglądam lepiej niż przed ciążą( nigdy nie wierzcie w te bzdury pod tytułem : 'już nigdy nie będziesz wyglądać jak przed Dzieckiem', będziesz jeśli chcesz,możesz nawet lepiej wyglądać jeśli bardzo chcesz). Piekłam sernik z Oreo -zjadłam, kupiłam Colę-napiłam się szklankę, jem spaghetti. Chodzi o to, by robić to z głową. Łatwo jest powiedzieć ,że i tak się nie uda, oj łatwo. Łatwo dupę na kanapie usadzić, M jak miłość włączyć. Łatwo zeżreć paczkę chipsów i samą siebie okłamywać,że krasnoludki zjadły. Trudniej zastosować najlepszą dietę świata- MNIEJ ŻREĆ i trudniej zastosować jakąkolwiek aktywność fizyczną. Trudne to,jasne. Ale nie niemożliwe.
Ja też nie umiem całkowicie sobie odmówić słodkiego i dlatego czasem sobie umilę życie Milką :)

Puenta jest jedna: dupę trzeba ruszyć. I nie żreć jak świnia. 


P.S. Cholerna Biedronko po co zrobiłaś promocję -30% na wszystkie ciastka?! 
Przytargałam 4 paczki. Siedzą cicho w półce. Chyba któreś wyeksmituję ;)


MM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz